sobota, 30 maja 2015

od gry małych kroczków do możliwości porażki

Gramy w małe kroczki, a działa to tak: ja robię krok, a potem ty, potem znowu ja, i znowu ty, ja jeden kolejny i ty jeden, nieznaczenie i powoli, tak żeby w każdej chwili móc się cofnąć, żadnych gwałtownych ruchów, dokądś zmierzamy, zwykle nie wiemy dokąd, to ma się dopiero okazać, chodzi tylko o to, że gdzieś się idzie razem, że się idzie w jednym kierunku. I tu rzecz najważniejsza: główna zasada jest taka, że wszystko musi być naprzemiennie, i jeśli ktoś zaniecha jednego z kroków, nie odpowie działaniem na działanie, to jest to koniec gry, i wówczas definitywnie przegrywa ten, który wykonał ostatni krok, ten któremu nie odpowiedziano na jego ruch, jest to porażka, z którą nie da się nic zrobić, wobec której jest się zupełnie bezradnym, bo jeśli nie ma odpowiedzi, jeśli ten drugi, nie wykonał swojego kroku, gdy była jego kolej, to każdy następny gest wykonany przez tego, który pozostał sam pogłębi tylko jego klęskę. Łatwo przegrać.
To ryzykowna gra.



Oczywiście jak każdy nie znoszę porażek, czy może raczej tego konglomeratu emocji, które budzą się tuż po nich (wstyd, frustracja, zażenowanie, poczucie niższości, samotność, bezsilność, gniew, niesmak itp. itd.), ale rozumiem ich konieczność i pod wieloma względami doceniam je jako zjawisko. Profity: przegrywam i dzięki temu wiem już, jak tego nie robić; wiem, czego więcej nie mówić; wiem, co nie jest możliwe; wiem, w jakim kierunku nie patrzeć; wiem, co powinno być inaczej itd., itp. Porażka to wiedza zdobyta eksperymentalnie, czyli pewna, dowiedziona, coś na czym można się oprzeć - to własnie doceniam. Gosia wysłała mi kiedyś terapeutyczny film o porażce, sympatyczna rzecz, prosty przekaz i rzeczywiście takie racjonalne podejście bywa dobrym rozwiązaniem, także (czy może zwłaszcza) wtedy, gdy działasz metodą małych kroków, więc dość niepewnie i ostrożnie, i kiedy w końcu na któryś z gestów nikt nie odpowie, co zawsze znaczy przecież  NIE, co zawsze jest odmową. Czas mija i w końcu wszystko jest inaczej, czasami wręcz jest w porządku. Przygrywam? bywa że tak, nawet w moich ulubionych grach, ale przegrywając, mam dowód na to, że próbowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz