piątek, 30 września 2016

pada, pada i pada

Jan Tarasin "Deszcz"








się zapowiadało od dawna i pada, dokładnie teraz właśnie, jesień ma to do siebie, że zamyka człowieka w domu, zaszywa go w koce, skłania do zamieszkiwania i chowania się w zamieszkiwaniu bardziej niż zazwyczaj, koty wtulają się we wszelkie miękkości, ludzie po prostu w swetry, a deszcz wydaje się być może czasami miły, ale tylko ewentualnie i niemalże wyłącznie z perspektywy ciepłego i suchego wnętrza, i także ja przecież z ulgą wróciłam do domu, uciekając przed deszczem; im mocniej wyglądam na zewnątrz, tym definitywnej mnie tam nie ma




czwartek, 29 września 2016

wstawanie z kurami

wstaję bladym świtem, oczywiście jest ciemno, więc bez kawy trudno przypomnieć sobie, po co to w ogóle robię, zatem kawa, koniecznie kawa, kilkanaście minut z kawą, nażarte koty idą dalej spać, pies wdrapuje mi się na kolana, a ja się powoli budzę i przypominam sobie, co i jak, i o co mi chodzi, i mniej więcej kim jestem, cicho, półmrok, gdzieś obok kolejny wschód słońca, który przegapię, bo z moich okien go prawie wcale nie widać, bo krzaki i budynki zasłaniają, bo tak wyszło, w każdym razie siedzę sobie rano z kawą w ciepłym szlafroku i z psem -  i to właśnie jest jeden z lepszych momentów dnia


środa, 28 września 2016

ślimaki w jesiennych liściach

brzmi jak nazwa potrawy, której bym nie tknęła, a tymczasem to rzeczywiście po prostu ślimaki i trochę liści, i nic więcej, robi się kolorowo, pojechałabym w góry...





wtorek, 27 września 2016

kawiarenka nocą

siedziałam i czekałam na Małą Mi, pusta kawiarenka, jak nad morzem mocno po sezonie... wieczór przyszedł tak całkiem nagle, zapaliły się światła, zjadłam słony karmel, bo jakoś nie umiem się z nim pożegnać, siedziałam sobie nie wadząc nikomu i myślałam, że w sumie życie jest w porządku, w sumie jest dość fajnie


poniedziałek, 26 września 2016

narzędzie do grochówkowania

poniedziałek to poniedziałek, zatem dziś nie będzie nic o poniedziałku, ani słowa, za to będzie o grochówce... a więc:

po ostatnim biegu była grochówka, ale taka grochówka grochówka, gęsta i grochówkowa i to z prawdziwej garkuchni na kołach, w stylu retro; gdzie jeszcze działają takie kuchnie poza imprezami biegowymi? a przecież rzeczywiście żadna inna grochówka tak nie smakuje, jak ta wypluta z takiego ustrojstwa i nalana wielką chochlą przez panią kucharkę na jednorazowy talerz.... mniam, nie jestem fanką zup, ale tym razem była nawet dokładka...




niedziela, 25 września 2016

"nie bij mnie mały słodki piesku" ("Sekretne życie zwierzaków domowych")

zakopałam się w domu, przygotowuję lekcje, rzeźbię dokumenty, trochę się gryzę pracą, tydzień będzie ciężki, pod każdym względem, trudno, trzeba to przetrwać, brakuje mi Andżeliki w pracy bardzo, brakuje mi Aśki, a będzie przecież jeszcze trudniej, nie żebym się dołowała, po prostu powodów do optymizmu jest niewiele, rzutem na taśmę bez ładu i składu pobiegłyśmy z Małą Mi do kina i okazał się to pomysł więcej niż doskonały, bajka, lekkość, śmieszność, dzieci, popcorn i życie jakoś globalnie fajnieje, film... urokliwy, sympatyczny, familijny, dla wielbicieli zwierząt takich jak ja i Mała Mi w sam raz, było przyjemnie i zabawnie, szczerze się rechotałam...

-

Kot do zaprzyjaźnionego psa: - Będę z tobą szczera, mam w nosie twoje problemy....

*****

Paskudny zdziczały kot do małego pieska, który go dość bezlitośnie przesłuchuje:
- Wszystko powiem, powiem, tylko przestań mnie bić, uroczy, mały biały piesku.

*****

Biały króliczek zakapior po odważnym czynie, wyłażąc na brzeg rzeki:
-  Jestem silny! jestem męski! tak, i trochę mokry, ale nie szkodzi, nie szkodzi....


sobota, 24 września 2016

być jak ja i znowu coś przebiec

oczywiście myślę - chcąc nie chcąc - o wczorajszej awanturze, co skutecznie psuje mi krew, ale przede wszystkim biegłam dziś Świebodzińską Dziesiątkę, co było o tyle ryzykowne, że jestem totalnie nie w formie, bo czas na treningi jakby stopniał do ilości NIC, ale... jednakowoż postanowiłam, że dam radę i przebiegło się to jako tako (53.01 - bywało lepiej, lecz bywało i gorzej), mam zatem przypływ poczucia mocy własnej, może to bieg, może to grochówka po biegu, a może gofer ze wszystkim? biegnąc, odbiegam na dystans, a z dystansu nawet wielkie rzeczy robią się rozkosznie malutkie





piątek, 23 września 2016

być jak Witkacy

chciałabym czasami mieć gdzieś wszystko i wszystkich, robić to, co robię bez poczucia winy, mówić to, co myślę bez niepokoju czy wstydu, chciałabym, ale tymczasem każdy bunt i stawanie okoniem mają swoją cenę i przeżywam to bardziej niż byłabym gotowa przyznać, i dziś właśnie ktoś tysięczny raz narzekał na moje dzieciaki, narzekał dla przyjemności narzekania, nie żeby rozwiązać, coś zaproponować, ale żeby sobie zapłonąć po raz setny świętym oburzeniem, jaka to ta dzisiejsza młodzież arogancka, bezczelna i że nie ma też na takich rady, oburzenie było zresztą słuszne, młodzież była arogancka, ale ile można o tym jałowo gadać? i czemu ja muszę twego słuchać, jak zdartej płyty? jeśli coś jest nie tak, to naprawmy? jeśli nie chce nam się ruszyć i naprawić, zamknijmy dzioby?? i no tak ostatecznie... brakło mi zarówno cierpliwości, jak i dyplomacji, trochę nawet dobrego wychowania i zaiskrzyło na łączach, powiedziałam kilka cierpkich słów i posłałam kogoś do diabła w sposób powszechnie uważany za wysoce niegrzeczny, jestem niegrzeczna jak moje dzieciaki - niewątpliwie, i trochę mi przykro, a trochę nie... zatem być jak Witkacy i mieć w dupie, mieć w głębokim poważaniu, wchodzić z impetem, wychodzić z trzaskiem i nie przeżywać tego nadmiernie, narozrabiać i móc powiedzieć sobie: "Ani drgnąłem i powiedziawszy parę cierpkich rzeczy i dawszy w mordę komu trzeba, opuściłem lokal" - ciągle zazdroszczę i nie potrafię

S.I.Witkiewicz "Autoportret"



czwartek, 22 września 2016

gniew

czy ja czuję gniew? wmawiano mi dziś, że wyglądam na zagniewaną, chyba faktycznie ogarnia mnie lekka irytacja, brakuje mi cierpliwości do świata, poza tym kolejne zmiany wiszą w powietrzu, znowu coś się przesunie, ktoś zniknie, pojawi się ktoś, trudno mi uwierzyć, by była to odmiana na lepsze, może dlatego jestem spięta? może dlatego szkoda mi energii na jałowe dyskusje? na pospolicie mówiąc, kopanie się z koniem? jest czwartek i jestem zmęczona
i jest przecież takie miasto, Gniew i mają tam nawet zamek, chyba ciekawie byłoby tam pojechać i móc ze spokojem stwierdzić: "Jestem w Gniewie", czy post factum: "Byłam w Gniewie, Gniew to dobre miejsce...";
i jest też taka powieść Miłoszewskiego, więc można by też powiedzieć, "Czytam Gniew, Gniew jest interesujący";
wszystko to oczywiście dość tanie i suche egzorcyzmy nad słowem i nad emocją, w końcu trochę się złoszczę, tak, rzeczywiście

środa, 21 września 2016

pamiętając o spotkaniu z Abakanowicz

dziś proza życia, praca i opór materii, drobne irytacje, katary, chłodny wiatr, jakieś prośby i upraszania, jakaś wdzięczność i jej zupełny brak, co zresztą i tak jest kompletnie nieważne, tak to jakoś wychodzi - że nieważne, mimo wszystko zaskakująco i nadspodziewanie lekki dzień, więc myślę bardziej o wczoraj, o Abakanowicz, bo przecież widziałam prace Abakanowicz i to jest Coś, coś świetnego, zagęszczającego rzeczywistość

"Mędrcy" M. Abakanowicz


"Postaci siedzące" M. Abakanowicz
"Klatka" M. Abakanowicz

"Tłum" M. Abakanowicz


wtorek, 20 września 2016

w Pawilonie Czterech Kopuł

pojechałam do Wrocławia do nowego oddziału Muzeum Narodowego zajmującego się sztuką współczesną, bardzo to było fajne wydarzenie, świetny budynek, cały w bieli i mnóstwo dzieł, sporej części zwyczajnie nie znałam, jestem pod wrażeniem wielu z nich i zapewne jakiś czas ten wyjazd będzie kładł się cieniem na moich codziennych sprawach, spojrzałam na świat inaczej, nie wszystko mi się podobało, a jednak było piekielnie interesująco
(subiektywny wybór niektórych ulubionych....)

W. Fangor "MA" - olej na płótnie (sic!)
K. Bednarski "Ja, Bruno Schulz" 
K. Bednarski "Dom mojego ojca"
T. Kantor "Parasol i postać"
Grupa Luxus "Strażnicy" 
K. Mikulski "Wieczorami słychać gwizd odjeżdżających pociągów"
J. Cybis "Martwa natura"
E. Geppert "Dżokej" 
Z. Makowski "Figura-postać"
S. Gierowski "Obraz XIII" 
K. Jarodzki "Presja II"
J. Hałas "NS-N"
J. Tchórzewski "Późna godzina"

poniedziałek, 19 września 2016

niedziela, 18 września 2016

a ja nadal nad morzem (Dziwnówek po sezonie)

mnóstwo słońca!! chłodny wiatr, ale głównie mnóstwo słońca i mocna, ciepła kawa pita na plaży, potem karmienie mew... jakoś tak generalnie pięknie i na niebiesko, i na zachwyt człowiekowi się zbiera, mimowolnie, taka ładność życia wypełza z morza;
poza tym koło filii miejscowej biblioteki jest kociarnia, domki dla dziko żyjących, ale nadspodziewanie oswojonych kotów, które leniwie snują się po okolicach swego przybibliotecznego domostwa, więc siłą rzeczy przyjaźnimy się z kotami, głaszczemy koty (pies protestuje oczywiście), a potem znowu gofry, piach, morze, słoność, wiatr, bawimy się w wakacje, mamy wakacje









sobota, 17 września 2016

wrześniowa nadbałtyckość

pojechaliśmy, nawet pies pojechał i brodził w morzu z właściwym mu zapałem, Mała Mi zażywała kąpieli pomimo lodowatości wody, a ja uciekałam od rzeczy codziennych i w tym wszystkim było sobie morze, piękne, pełne mew, niezaludnione, szumiące, rozświetlone słońcem, jakieś dorsze, gofry ze wszystkim, stada mew, połacie porzuconych foremek, nieliczni spacerowicze, jakaś zupełna niespieszność, bo do czego się spieszyć? morze ma cały ten pośpiech gdzieś i ja miałam go gdzieś, dla morza pośpiech nie istnieje, są po prostu wakacje pomimo września, są i tyle, trwają