poniedziałek, 29 września 2014

złota polska....

głównym celem moich opętańczych zapisków jest to, żebym zauważała życie, gdy mi się przytrafia, nie jest to łatwe ani oczywiste, tzn. dla mnie nie jest, dziś potknęłam się w biegu o jesień,
która wylegiwała się na trawniku, potem od razu kasztany i jarzębina, i nagle zrobiła się ta jesień wszędzie rzeczywiście i jest, zauważona i faktyczna, wrzesień mi umarł nie wiedzieć kiedy


niedziela, 28 września 2014

Taka sytuacja...



Gorzki śmiech mnie ogrania nad nieusuwalną aktualnością tego tekstu.
I że mnie to dotyczyć może?! pomimo jakże ambitnych i karkołomnych prób płynięcia zawsze pod prąd (w myśl Herbertowskiej zasady, że z prądem płyną tylko śmieci). Tymczasem, taka sytuacja, właśnie, bywa że przytrafia się i mnie, co więcej czasami trzeba na nią (w nią) wleźć jak na minę, oj żeby tak tylko w metaforze....

sobota, 27 września 2014

odjazdy


Odchodzą i zostają mi po nich ślady pisane palcem na piasku, gdy zupełnie zwyczajnie znikają za horyzontami swoich osobnych żyć, a ja pozwalam na to, tak jak przedtem pozwalałam pożerać im mój czas, energię, to wszystko, co zwykle górnolotnie nazywa się duszą, znów okazuje się, że jedyną pewną rzeczą jest zmiana. Nie zawsze mi się to podoba, ale pewnie tak być musi. Prawdopodobnie. Myślę o dniu, w którym obudzę się ze świadomością, że nic mi już nie zostało, bo wszystko rozdałam, roztrwoniłam, dając komuś jako prezent na podróż beze mnie, czasami komuś, kto nawet się za siebie nie obejrzał. Papa, maluchy. Miłego życia.

piątek, 26 września 2014

tako rzecze Mała Mi (o szkole, Bogu i nie tylko)

- W nowoczesnej szkole nie stosuje się kar cielesnych, teraz karze się już tylko ocenami.

***

- A teraz cicho, bo opowiadam sobie historyjkę.

***

- Ta koncepcja z Bogiem mnie nie przekonuje...

czwartek, 25 września 2014

"Na tysiąc pieszczot w głąb" K.G.


"Lecz musisz grać, znów grać, nie załamując rąk,
swym życiem żyć, nie wiedząc nic na tysiąc pieszczot w głąb. (...)
Zostaje mi zbyt wiele mil, złożonych ślubów sto,
jak przetrwać tę kolejną noc na tysiąc pieszczot w głąb."

środa, 24 września 2014

odcienie stalkingu

Wojtuś prześladuje Pannę Kamyk ("Pamiętaj, że mogę roz......ć ci życie!"), Rysiu nęka Gitarkę (pisze wydzwania, przyłazi, wystaje pod domem), pod moim domem siedzi Stalker i sączy Budweisera, czasami, i najbardziej niepokoję się, kiedy go tam dłuższy czas  nie ma, bo lubię gówniarza.


wtorek, 23 września 2014

street art (cz. 9) podniszczony, ul. Ks. Piotra Wawrzyniaka (ZG)

Wahałam się, czy to pokazywać, paskudnie ktoś poniszczył, czas też poniszczył, ale poza tym jakiś głupi człowiek też zdewastował, a fajnie było. Ale fajność się została, a niszczycieli niech szlag trafi. Mona Lisy strasznie żal, piękna była.
















poniedziałek, 22 września 2014

heroiczna odwaga

Więc powodowana wściekłością i bezradnością oraz dziwnym uczuciem, że robi się mnie w konia za pomocą ciągle tych samych chwytów, na które ja reaguję już wytrenowaną serią pozornych protestów (po których jak nic wycofam się na swoje pozycje do kolejnego razu, gdy granica mojej tolerancji zostanie naruszona i stracę nieodwołalnie kolejny skrawek terytorium), pożegnałam się trzaskając nieistniejącymi drzwiami, nie na serio, nie dowierzając, że tak łatwo pójdzie, gotując się do długich debat, negocjacji, które nie nastąpiły, a nawet godząc ze swoją porażka, którą przeczuwałam; tymczasem nastało milczenie, pełne mojego zaskoczenia, że to już, i żalu, bo pewnie nie jestem i nigdy nie będę na to gotowa, ale być może stało się, być może jest to racjonalna decyzja w tym całym szaleństwie, bo jeśli odsuwam na bok rzężenia i skrzek zgrzytających emocji, to być może tak ma być i jest to słuszne, skoro czekam na to, by niekończąca się opowieść znalazła finał niemożliwy od lat; pożegnania, zbyt nagłe i smutnie łatwe, w jednej chwili; niczego nie jestem pewna i mam do siebie żal, ale czy było to bez racji? tyle cierpliwości, czekań, wybaczeń, zmarnowanych na nic, więc może chociaż gniew był uzasadniony i może tak musi (musiało?) być i się zakończyć? nie wiem, zawijam się w paragraf, przeczekać, przeczekać, wszystko mija, wszystko się unieważnia.

niedziela, 21 września 2014

za co lubię Holandię, cz. 8 (sceny deptakowe)


Właśnie takie sceny. Oczywiście i u nas na deptaku stoją uliczni grajkowie, czasami niesamowici, ale żeby ktoś wytoczył fortepian w chłodny jesienny dzień, zagradzając tym centralne skrzyżowanie dróg na deptaku i  żeby nikogo to nie dziwiło, nikomu nie przeszkadzało i żeby traktowano to jako wartość dodaną tego dnia? to wydaje mi się w Polsce trudniejsze, mentalnie, organizacyjnie, generalnie, może po prostu jesteśmy smutniejsi? tymczasem taki fortepian zmienia cały dzień; wieczorem mówisz sobie: Widziałem mknący przez deptak fortepian... i jest inaczej.

sobota, 20 września 2014

zamek krzyżacki w Świeciu

Ślady potęgi zakonu. Kiedyś po ruinach tego zamku biegał ze swoją siostrą i kolegami chłopiec, który dziś już definitywnie wyrósł z tamtych krótkich spodenek i który dość regularnie przywozi mnie do Świecia. Wszystko tam było dawno. Oczywiście są i turyści. Ruiny do zwiedzenia i połatany zamek, w którym odbywają się różne uroczystości w pseudośredniowiecznych dekoracjach. Jakieś drewniane miecze, jakieś herby na tarczach, konie, kiczowaty sztafaż. Dąb, po którym wspinały się (do grożącego niegdyś zawaleniem wnętrza) dzieci, wydaje się najbardziej trwałą częścią tego krajobrazu, bo zamek modyfikowany i podtrzymywany ciągle nowymi cegłami wygląda powoli jak przebrany za siebie samego. Chciałabym spojrzeć na niego oczami ludzi, którzy patrzyli  na te mury za czasów ich świetności, oczami mieszkańców - dobrowolnych i nie, władców, komturów, rycerzy i kmiotków, wszystkich, którzy zerkali na wieżę z podziwem lub lękiem. Jak zawsze ponosi mnie wyobraźnia, oczywiście. Mijam, a zamki trwają i będą trwać, kiedy ja minę zupełnie, czy to dobra wiadomość?

























czwartek, 18 września 2014

sudeckie kwiatki, zapamiętane

Zostało mi po wakacjach mgliste wspomnienie, nagle i bez litości zaprzęgła mnie codzienność do zwykłego kieratu i prawie nie pamiętam, że jeszcze miesiąc temu był szlak, kwiaty i wszystko było jakieś inne, więc przypominam sobie, nie bez przyjemności, gdy tymczasem świat brzydnie. Niby złota polska jesień, ale nie widzę złota, tylko więdniecie i wilgotną szarość.

tojad sudecki



wełnianka wąskolistna
 


maliny

jastrzębiec alpejski

goryczka trojeściowa




dzwonek okrągłolistny
 




jagodowe pole

wrzosy