niedziela, 17 maja 2015

biegając ze ślimakami

Biegam sobie frustrująco wolniutko, ostrożnie: nie ścigać się, nie ścigać (!!!), biec powoli, a nie mocno aż trzeszczą kości i stawy, powoli, powoli, bo nie pobiegniesz wcale; moja ambicja i mój wewnętrzny rytm wiją się i cierpią; tęsknię za czasami, gdy byłam młodsza i bieganie było po prostu niezwykle łatwe, długim pewnym kłusem wymijałam wielu mężczyzn i większość kobiet, teraz... no cóż, trzeba powolutku, racjonalnie, planowo odbudowywać i podnosić wydolność, przyzwyczajać ciało, zacierać je i nadwyrężać, a potem pozwalać, by się goiło i umacniało, biorąc pod uwagę, że może się nie udać - nic nie jest łatwe; serce mam jak dzwon podobno, mięśnie się przyzwyczajają, ale stawy, kości są kruche i usztywnione jak z dykty, czuję jak pulsują bólem, czasami nawet spod warstwy Ibupromu i Diclacu, zatem wolniutko, napominam siebie, wolniutko staruszko, zapanuj nad tym, nie bądź głupia, nie ścigaj się, nie ścigaj nawet (zwłaszcza) ze sobą; biegnę 10 kilometrów i nie jestem szczególnie zmęczona, mam szybszy oddech, z którego otrząsam się po kilkunastu sekundach, biegnę przecież za wolno, by dało mi to jakoś spektakularnie w kość, mogłabym szybciej, znacznie szybciej, ale rozharatałbym nogę (jedną lub drugą albo i obie) i przez następne dwa tygodnie nie mogłabym chodzić, o bieganiu nie wspomnę, wiec... wolno, wolno, rytm, oddech, miarowość, technika, powoli, bez przeciążeń; mimo wszystko odzyskałam też ciało biegacza i przypomniałam sobie, jak ładnie leży skóra na napiętych mięśniach, jak przyjemnie się mieszka w takim ciele, jak wszystko lepiej i ładniej na nie pasuje, jakie się ma poczucie mocy - tak, to mi się bardzo podoba, estetyczne konsekwencje biegania, które coraz wyraźniej zauważam i które narastają w ciągu ostatniego roku, pełnego przecież kontuzji i zniechęceń (listopad i grudzień - koszmar i totalny zastój, ledwo się z tego podniosłam), czasami ratuje mnie tylko mój upór i to, że moje decyzje zwykle bywają ostateczne, wrócę do biegania, to wrócę, bo tak postanowiłam, i już, póki co jednak biegam ze ślimakami, dzielnie mnie dopingują chłopaki, prawie słyszę jak tuptają tuż obok mnie i klaszczą czułkami, dla nich jestem ślimakiem turbo ;) .


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz