poniedziałek, 11 maja 2015

nieujawnione (Feist, Secret Heart)

zamruczało mi dziś w słuchawkach Secret Heart, kiedy snułam się po mieście (trochę z psem, trochę po strasznie (nie)ważne  dokumenty, trochę na obiad, trochę do apteki niestety, trochę do spożywczaka, z którego - jak to ja - przyniosłam książkę i rukolę, nie ma co zaszalałam jedzeniowo, trochę, żeby pochodzić bez celu), no i ten Feist w tle, zupełnie nie w rytmie moich kroków, ale sprzyjający myśleniu o dość wsobnym przebiegu, który gwarantował mi totalną nieobecność wśród tłumu mijanych ludzi (jeśli minęłam kogoś znajomego jak nic uczyniłam mu afront i nie poznałam, nie pozdrowiłam, nie zauważyłam); między jednym a drugim zagubionym wątkiem - zupełne cliche:
                                                każdy ma sekrety, których tchórzliwie broni, nie jakieś tam życiowe brudy, choć i to przecież również, ale takie zwykłe prawdy, słabe miejsca w pancerzyku emocji, chowa się je, przemilcza, zakrywa, bo upokorzenie, bo wstyd, bo wszystkie te inne chropowate, przykre odczucia, które każą brać nogi za pas albo przynajmniej dobrze się schować, mnie też oczywiście to dotyczy, czasami doprawdy nikt by mi nie uwierzył..., ale faktycznie to myślałam o konsekwencjach tego tchórzostwa, jak odróżnić sekrety do zakopania w ciemnej jamie od tych, które należy rozpakować, nie bacząc na ryzyko? tego właśnie zupełnie nie wiem, nie umiem; prawda bywa bardziej zawstydzająca i ryzykowna niż kłamstwo, niedomówienie, milczenie, a wszystko to "poza dobrem i złem"


Ten wielki sekret
Który starasz się ukryć
Jest tym samym
Który tak bardzo chcesz ujawnić
------------------------------------------------------------------------------głosowanie na akcję Wespół-Zespół w Zielonej Górze - inicjatywa, którą warto poprzeć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz