wtorek, 28 lutego 2017

"jaki to wstyd, kiedy ktoś się nad tobą lituje" (P. Hawkins "Dziewczyna z pociągu")


P. Hawkins "Dziewczyna z pociągu"

dla rozrywki i odprężenia sięgnęłam po książkę, która stała się podstawą do nakręcenia niedawno oglądanego filmu, jest to powieść całkiem niezła, sprawnie rozpisane na role czytadło, przejrzysta narracja, ciekawa intryga i interesująca psychologia, kolejny raz odkrywam, że literatura zawiera niuanse nie do przeniesienia na ekran, w tym przypadku - zwłaszcza portret Megan, która w książce stała się moją ulubioną postacią, a w filmie była tylko mroczną biografią do rozwikłania; 

być może rzeczywiście w pewnych okolicznościach my kobiety jesteśmy zdolne do wszystkiego

poniedziałek, 27 lutego 2017

tysiąc porzuconych rękawiczek (puchata i ciemna)

idzie wiosna i spod śniegu wyłaniają się rękawiczki, nagle znowu nie wszystko jest tym, czym się być wydaje, a w moich wewnętrznych przestrzeniach dzieje się huragan, jednak dla ludzi "mam twarz jednakową", znam to na pamięć, znam i wiem


niedziela, 26 lutego 2017

klątwy (Agnes Obel - The Curse)

przypomniałam sobie ostatnio, jak lubię smyczkowe instrumenty i klasyczne granie, więc Agnes niedawno odkryta gra sobie dziś w tle, opowiada o klątwach i nie tylko;

coraz częściej myślę, że nad 2017 wisi jakieś przekleństwo rozpadu, pozorów i udawań, otaczają mnie ludzie, którzy zwyczajnie kłamią w różnych sensach i odcieniach tego słowa, widzę to, nawet kiedy się nabieram, widzę i czuję cały ten sztafaż, ale mnie to nieprawdopodobnie nuży i zniechęca, uwiera mnie to cały czas, w makroświecie - okropnie, w pracy - strasznie, w życiu pozapracowym także nie mogę się od tego ostatnio opędzić na wielu frontach, gdzie się nie obrócę widzę mniejsze i większe kombinacje i łgarstwa, które osadzają się na przestrzeni jak trująca szadź i wszystko brudzą, jakie to  przykre, że rzeczy nie mogą być takimi, jakimi są, że gramy w gry, w których zawsze ktoś musi przegrywać i że tak rzadko wystarcza nam nasza własna twarz

sobota, 25 lutego 2017

"Jestem jak Alicja z deficytem czarów..." (S. Chutnik "W krainie czarów")

opowiadania Chtunik, trawię strona po stronie od wielu dni, jakoś mnie żrą i bolą, ale dobre są, człowiek widoczny jest w nich jak w soczewce, w całym tym wszystkim, co w nim najtajniejsze i najstraszliwiej dotkliwe, są dobrze napisane, choć w sumie nie chce mi się jakoś rozdrapywać niuansów warsztatu, często myślę sobie, że to słaby moment w moim życiu na taką literaturę, a może właśnie nie, może właśnie idealny? w każdym razie... Chtunik specyficzna, ale dobra jak zazwyczaj, opowiadania generalnie na różnym poziomie, ale przekonują, ale prokobiece... w sumie rzeczywiście fajne, ciekawe, nadal jeszcze nie wybitne, ale solidne, a do tego w kilku miejscach genialne

Sylwia Chutnik "W krainie czarów"

"Kiedy byłam bardzo młoda, to byłam też mała, ale niczemu się nie dziwiłam. (...) Jestem jak Alicja z deficytem czarów, która rośnie lub kurczy się nerwowo, jeśli coś dzieje się w jej życiu nie tak. Tchórzliwa dziewczynka w za małych butach i za dużej sukience."

"Opowiadanie jest dla mięczaków, ale ja swoje niosę w ramionach jak zapłakane dziecko."

"Jeśli opowieść ma kogoś zainteresować, to tylko tak ją wymyślaj, żeby bolało... Słuchanie mojego życia boli zawsze."

piątek, 24 lutego 2017

zabawnie, ale nie tylko ("Księżniczka na opak wywrócona" w TL)

Byłam dziś na bardzo dobrze wykonanej, zagranej i pomyślanej sztuce w Teatrze Lubuskim - "Księżniczka na opak wywrócona" Calderona, zachowuje ona barokowy klimat, ale bez archaicznej koturnowej realizacji, sztuka jako całość uczyniona z widocznym szacunkiem dla tradycji i kontekstu dzieła, jest w niej taka właśnie jarmarczno-plebejska, a mimo to smacznie ujęta konwencja, elementy wprost rodem z komedii dell`arte, cudny barokowy przesyt widoczny nawet w ruchu scenicznym, autentycznie zabawna rubaszność. To wydaje się prosta opowieść, a ma przecież metafizyczny fundamentem, który pięknie wybrzmiał w odpowiednim momencie, świetny, naprawdę świetny ruch sceniczny, cudni aktorzy, no po prostu bardzo mi się to podobało. Wiele nieszablonowych pomysłów, aktorzy w kilku rolach lub zaskakujących wersjach, klimatyczne tło muzyczne, w ogóle żywiołowe przedstawienie, super to wyszło.


"śnisz się sobie garstko kości, 
śnisz się sobie śnie ulotny"

czwartek, 23 lutego 2017

dlaczego?

- Dlaczego Pani nie pisze książek? - spytał mnie znienacka pewien 17-latek.
- Nie wiem, jeszcze nie jestem gotowa, ale kiedyś będę - odpowiedziałam zupełnie spontanicznie. Czy tak jest rzeczywiście?

środa, 22 lutego 2017

znajomości z potencjalnymi gwiazdami ;) (SR - Desire)

zespół, który lubię [bo to zwyczajnie mili ludzie są po prostu, fajnie grają i rzeczywiście kochają muzykę] wrzucił w sieć nową piosenkę, myślę sobie, że warto ich wspierać i popierać, żeby się nie zniechęcili, więc zachęcam świat do słuchania i wyrażania sympatii dla tejże kapeli (także na you tube), podczas grania na żywo wypadają świetnie, więc przy każdej okazji warto też ich zobaczyć - i to była chyba swojego rodzaju reklama, zdaje się, że pierwsza na moim blogu, ale cóż.. nieopłacona i niesprowokowana naleganiami, zatem uznajmy, że to nie jest reklama, ale wyraz sympatii dla grupy fajnych ludzi z pasją

wtorek, 21 lutego 2017

przyszedł do mnie strzęp wiersza

przyszedł do mnie strzęp wiersza Ezry Pounda, zupełnie przypadkiem, znienackowo, i nagle jest tak, jakby do mnie przemówił kosmos czy inna niedookreślona mistyka, okazuje się niekiedy, że być może nie ma ram i ścian, co zawsze przeczuwałam i że nawet kiedy tracimy miłość, to nigdy nie tracimy jej na zawsze i nigdy nie tracimy jej do końca, tak sobie pomyślałam i to była miła myśl

I co naprawdę kochasz pozostanie, reszta to żużel,
I co naprawdę kochasz nie będzie ci wydarte
I co kochasz naprawdę - twoim jest prawym dziedzictwem
Stłum swoją próżność,
                                  Powiadam ci stłum...
I tak - z powietrza - brać żywą tradycję,
Z pięknego oka starca niezwyciężony płomień
To nie jest próżność
Błąd tutaj wszystek w rzeczy zaniechaniu, 
Wszystek w niewierze spod nóg tracącej grunt.
                                                                     (Ezra Pound)

poniedziałek, 20 lutego 2017

tysiąc porzuconych rękawiczek (zapłakana szara rękawiczka w ciemności)

śniegu już nie ma, a rękawiczki nadal giną, ta była przepiękna, bardzo kobieca i delikatna, szłam z teatru i mokłam jak kura i nagle ta rękawiczka... jakaś taka ładna rzecz w ogólnej plusze i nieładności krajobrazu, rękawiczka jak z romansu o dramatycznym rozstaniu, którego nikt nie zauważył, patrząc na nią przez chwilę byłam kimś innym, gdzieś indziej, byłam epizodem w cudzej opowieści



niedziela, 19 lutego 2017

idzie wiosna i nie ma na to rady

pobiegłam do lasu, a tam lodu jeszcze sporo, ciężko biegać w sumie, miejscami polityczniej jest iść, ale znalazłam też trochę miękkich ścieżek, do tego ziemia inaczej pachnie, pachnie życiem, które buzuje pod korzeniami drzew, pierwszy raz w tym roku poczułam, że jest.... no własnie... po prostu inaczej i przychodzi odnowa, i od razu z tego wszystkiego wyłaniam się nowa lepsza ja



sobota, 18 lutego 2017

Psia transcendencja ("Był sobie pies")

Jest to uroczy film, rasowe i mądrze zrobione kino familijne, które naprawdę uczy wiele i dzieci i dorosłych, jeśli ktoś lubi zwierzęta będzie z pewnością ujęty tą historią o wiecznych psich powrotach do ludzi, którzy nie zawsze na to zasługują, są powody do śmiechu i do łez, jest powaga i jest banał, jest opowieść o psie, który jak większość zwierząt jest wart tysiąc razy więcej od przeciętnego człowieka, jest też opowieść o ludziach i ich problemach wszelkiego rodzaju, których konsekwencje ponoszą zwierzęta lub które naprawić umieją tylko zwierzęta, jest to też po prostu piękna bajka. Płakałam szczerze i wyściskałam mojego głupiego psa po powrocie do domu.

piątek, 17 lutego 2017

fartowna piosenka (Noora Noor - Gone With The Wind)

kiedy jest średnio lub wręcz mocno tak sobie słucham tej piosenki, tradycyjnie na pętelce, w wiecznym powtarzaniu, i nie wiem, jak to jest, ale zupełne wydarzeniowo i fizycznie zawsze dzieje się w trakcie tej piosenki coś pozytywnego, co poprawia sytuację, czysta magia i zaklinanie rzeczywistości!

czwartek, 16 lutego 2017

problemy z książętami ;)

mój kolega rzucił dziś w pracy żart, który zapewnił mi powiew dobrego humoru na cały dzień, od razu sobie to nabazgrałam, ciągle więc jednak lubię ironię, gry słów, niezmiennie, reszty dopełniło słońce, i tak przetrwałam kolejny dzień lutego, poza tym rozmawiam, dużo rozmawiam z ludźmi, co też ma dla mnie zwykle konsolacyjne znaczenie; a co do książąt naszych czasów... spotkałam tylko jednego, którego lubiłam, więc raczej nie jestem fanką, wolę dzikich ludzi, nieskoordynowanych, chaotycznych, widzę w nich echa mojego własnego skrytego nieuporządkowania i bezgranicznej wiary w podskórne instynkty, a potem nagle jest tak, że zupełnie jak panna Julia u Strindberga szepczę cicho do siebie nawiną prośbę, której nie warto wypowiadać: "Mów do mnie łagodnie...", wiedząc, że przecież dzikusy tego nie potrafią i to też jest przecież jakoś ironiczne, i patrzę na siebie z politowaniem, w pewnym sensie niczym się nie różnię od tych kobiet, które szukają księcia, oczekiwania mamy niby różne, ale brak gotowości na to, by udźwignąć konsekwencje - podobny


środa, 15 lutego 2017

za moje dzisiejsze uśmiechy odpowiadają kapucie pewnego wielkoluda

dziś jest Dzień Singla podobno, czyli ewidentnie także mój, dziś jest zatem trudny dzień, wymagający ode mnie wiele samodyscypliny, ale roześmiałam się dzisiaj na głos, co oznacza, że żyję i że moje poczucie humoru ocalało, dostałam zdjęcie od W. - rasowego, pełnoetatowego, nieusuwalnego singla i zarechotałam się, budząc powszechne zdziwienie osób postronnych...



wtorek, 14 lutego 2017

Walentynki i Burdel

kolejny raz dziękuje Danielowi, do którego nie mam czasu napisać (przepraszam), że pokazał mi Pożar w burdelu; i oto proszę piosenka, która godna jest tego, by nią czcić moje absolutnie dewastujące i upiorne tegoroczne Walentynki, święto, do którego nigdy nie miałam ani zapału, ani przekonania, chyba wszystko przez to, że zupełnie nie znam się na miłości i tych wszystkich romantycznych sprawach, serio tak uważam, a może to tylko mój cynizm? tak właśnie chyba kończą idealiści, jako zgryźliwi cynicy, pewni, że skoro ich idealizm nie przystaje do rzeczywistości, niczego nie ratuje ani nie wynagradza, to cynizm będzie całkiem sensownym wdziankiem i przecież trochę tak jest ;)

poniedziałek, 13 lutego 2017

inne słowa sprzed tysiąca lat


obudziłam się dziś rano z tak zaciśniętymi szczękami, takim nieprzejednanym napięciem w całym ciele, że z trudem się rozprostowałam, czas wracać do codzienności, bo muszę do niej wracać, dla własnego dobra, trzeba żyć, trzeba pracować, wiadomo, ale mam też taką próżnię i zmęczenie jeszcze w sobie, że nagle nie chce mi się nic mówić do nikogo, zwyczajnie nie mam słów, zawsze miałam, a teraz wszystkie mi uciekły, w pracy jest to pewien problem, bo muszę przecież mówić, więc zmuszam się i mówię, było zresztą nawet dość przyjemnie zobaczyć dzieciaki po feriach, z nimi zawsze jest całkiem fajnie, ktoś mnie nawet dziś spontanicznie przytulił, co w gruncie rzeczy naprawdę mnie wzruszyło, nie lubię za bardzo fizycznego kontaktu, ale tym razem było to miłe i dobre jakieś, bardzo prawdziwe; tymczasem jednak wróciłam do domu i nadal zasklepiam się w mówieniu nic, także tutaj w moim quasi-pamiętniku nic przecież nie muszę, więc tylko skorzystam ze starych słów, gdzieś, kiedyś, tysiące lat temu zapisanych w czasach, gdy byłam galaktyką o wielu możliwościach;

aaa... mam dziś imieniny, zapomniałam... nikt nie pamięta o lutowych Katarzynach, nawet one same, moja mama pamięta i to wystarcza, no i jeszcze B. pamiętał, co było w sumie sympatyczne, i może wszystko przez te imieniny, ten 13., ten luty, to całe bezlitosne zimno, brak słońca, to musi być to, zwłaszcza chłód, potrzebuję wiosny, żeby rozgrzała mi krew, niech już ta wiosna przyjdzie zanim definitywnie zamarznę;

niedziela, 12 lutego 2017

czemu?

Mała Mi wstała z łóżka, przyszła się przytulić, a potem spojrzała na mnie uważnie i powiedziała:
- Hej, czemu jesteś w takim podłym nastroju?
- Życie chłoszcze córko, tak bywa.... - odpowiedziałam, wiedząc, że to mocno wymijająca odpowiedź. Nie myślę, nie oddycham zbyt głęboko, nie płaczę. Kiedy masz dziecko, przestaje być to opcją nawet w złe dni. Zaciskasz zęby i dajesz radę, bo nie ma planu B, bo wiesz, że musi ci TO przejść.

sobota, 11 lutego 2017

czy?

rozważanie teoretyczno-praktyczne... czy można kochać mężczyznę bez wątpliwości, egoizmu i wahania, bez pasów bezpieczeństwa? i pytanie tysiąc razy ważniejsze, czy miałabym, czy mam de facto odwagę to sprawdzić? wszystko wiem i nic nie wiem zupełnie - (nadal nie, ciągle jeszcze nie, więc NIE)


piątek, 10 lutego 2017

była sobie słodka nieświadomość (Bebe - Cocaine)

słucham tej piosenki od kilku dni (no dobra... ze dwa tygodnie już jej słucham, codziennie, nich nikt nie pyta czemu, to taka moja wersja nerwicy natręctw), słucham bez żadnej świadomości, o czym jest jej tekst, w końcu sprawdzam, no i proszę tekst jest o czymś..., nie mogę powiedzieć, żeby jego odczytanie zrobiło mi jakoś świetnie, raczej mnie przytłoczyło, i że co? i ja słucham tego co dnia? uuu, no jeśli wierzyć w jakieś podprogowe komunikaty, to nic dziwnego, że czuje się cokolwiek rozkawałkowana, przeczytałam i teraz uwiera mnie ta piosenka i nagle nie mogę jej słuchać, czy to ma jakiśkolwiek sens?


Jak mam powiedzieć, że rozpadam się na tysiąc
kawałeczków z moich kości
Że upadły schematy mojego życia
kiedy już wszystko było idealnie.
A oprócz tego
Wypiłeś mój rozum i mówili mi o wadze
tego mojego ciała
które zamieniło się w rzekę.

Ciężko mi otworzyć oczy
więc robię to powoli,
obym nie znalazła cię blisko siebie. 
Trzymam wspomnienie o tobie
niczym największy sekret

Jest kawałek światła
w tej ciemności
żeby przynieść mi spokój.
Czas koi wszystko,
burza i spokój.

środa, 8 lutego 2017

moja babcia mawiała.... (8)

Pozwól mężczyźnie, żeby sam podjął decyzję, na której ci zależy.

********

i czy to jest manipulacja? no jasne, że trochę jest! niestety jest! i samo to sprawia, że w sumie wahałam się, czy o tym pisać, bo okrucieństwo poradnictwa mojej babci wywołuje zaskakująco dużo kontrowersji wśród ludzi, którzy to czytają, babcia mówi, ja cytuję, a świat chce zabić posłańca, czyli mnie oczywiście, no ale zaryzykujmy....; oczywiście ten tekst nie był wymierzony we mnie, babcia to mówiła swojej córce, czyli mojej ciotce, a ja to wyłapałam jako dziecko podsłuchujące, czyli pilnie zajęte zabawą, podczas gdy dorośli rozmawiają zupełnie pewni, że nie słyszę, a jeśli nawet, to na pewno nie rozumiem [tu uwaga: dzieci słyszą WSZYSTKO, nawet jak wydają się bez reszty pochłonięte czymś innym, za małe, by rozumieć, i tak słyszą WSZYSTKO]; muszę tu zaznaczyć, że sceptycznie podchodziłam do tej babcinej porady jako młoda kobieta, pamiętałam, ale uważałam, że to są jakieś żarty, jakieś jaja, ale jak mi się urosło i wyhodowałam sobie cierpliwość, to musze przyznać, że jest to porada bardzo trafna, nie wiem tylko, czy ciotka, która zawsze była kobietą porywczą i prędką dała radę ją zastosować; przy tej okazji trzeba też zastrzec, że aby ta porada miała sens założyć tu trzeba, że rzeczony mężczyzna kocha kobietę lub że jest ona w jakikolwiek sposób dla niego ważna i wówczas... rzeczywiście, jeśli czegoś chcesz dziewczyno, ale on nie jest do końca przekonany, absolutnie nie wolno naciskać, bycie namolnym może działać, ale udręczony facet zrobi to, o co brynczysz bez przekonania, co może być zarzewiem konfliktów, pretensji i kwasów, a tego przecież nie chcemy - owszem, jest w tym jakiś krzywdzący schematyzm, ale z drugiej strony.... cóż kiedy prawda - poprosiłam nawet moje koleżanki, żeby zrobiły stosowne eksperymenty i trzeba powiedzieć, że ta babcina porada zwyczajnie działa...; więc: po pierwsze nie naciskać, nie wrzeszczeć, nie marudzić, jeśli jest coś, czego chcesz, mówisz mu o tym, bez presji, tylko pokazujesz, że tego byś chciała, bardzo, on musi to przetrawić, zwłaszcza (i szczególnie) jeśli ma inne zdanie, co więcej może w pierwszej chwili podjąć decyzję, która kobiecie nie odpowiada, trzeba cierpliwie przetrwać i to, oczywiście powiedzieć, że szkoda, że trudno, ale zaakceptować, z niezadowoleniem nawet, bo nie chodzi o to, żeby kłamać, że podoba nam się coś, co nam się nie podoba, trzeba jednak dać ze spokojem mężczyźnie czas, i wówczas, bardzo często, mogę zaryzykować stwierdzenie, że w 8 przypadkach na 10, on samoczynnie, czasem po kilku dniach zmieni zdanie i zrobi to, na czym kobiecie, która jest dla niego ważna zależało, zupełnie sam! sam na to wpadnie, postanowi, wspomni, wtedy oczywiście trzeba to docenić, w dowolnej formie, w sposób szczególny o tym elemencie z docenianiem warto pamiętać; trochę to jest... no właśnie takie wątpliwe etycznie niemalże, ale sprawdzone i nie wiem czemu, nie wiem, jak to jest, ale no tak się dzieje, czasami myślę po prostu, że mężczyzna zawsze potrzebuje od nas cierpliwości i zrozumienia, trochę czasu i trochę przestrzeni na osobną (męską) decyzję, i że chodzi tylko o to...

********

PS. Uprasza się czytających, by czytali z dystansem, z poczuciem humoru i nie przeklinali babci, w końcu nieboszczki. Jej porady cytuję pół żartem pół serio, w tejże tonacji zalecany jest ich odbiór.

wtorek, 7 lutego 2017

szablony i inne mijane pod drodze malunki (street art, cz. 38, Wrocław)

szału nie ma, ale i czasu nie było za dużo, by wyszperać, sporo malunków na wysokości niedostępnej dla mojego znikomej mocy aparatu, sporo w zamkniętych, trochę zrujnowanych budynkach, do których nie da się wejść lub do których wejść po prostu trochę strach, więc wszystko, co mam, to rzeczy zebrane przypadkiem, mimochodem i mocno przy okazji, ale.... są ;), postanowiłam je potraktować jako swego rodzaju pamiątki, w końcu lubię pamiętać, jak powszechnie wiadomo






 

poniedziałek, 6 lutego 2017

tysiąc porzuconych rękawiczek (niebieska z przesłaniem)


Biegałam po mokrym parku, byłam trochę zła wtedy, tak zła, że mogłam to albo rozbiegać, albo sobie popłakać, z przyczyn oczywistych wolałam rozbiegać i wtedy znalazłam rękawiczkę, brudną wytarmoszoną, przedeptaną, która w moich oczach dość ewidentnie pokazuje światu środkowy palec, być może jest tak rzeczywiście, a może tylko ja w tamtym momencie miałam taką optykę, w sumie jest to nieważne, ale rękawiczka nadal pozostaje dla mnie rękawiczką z buntowniczym przesłaniem, i co to ma ze mną wspólnego? no coś tam ma, oczywiście coś tam ma. Martwię się, nagle ostatnio nic nie jest dookreślone i oczywiste, a ja nie wiedzieć czemu obawiam się podjąć próby dookreślania, bo choć rozmyte kształty bywają dręczące, do wydają się bezpieczne, przecież mogą jeszcze być wszystkim, mówiąc prościej jestem tchórzem, gdzie mi tam do tej niebieskiej rękawiczki.... sama na siebie się wkurzam. Z drugiej strony, no cóż, wszelkie moje kroki są definitywne i czasami żal mi tego, co  mi nakazują, bo to nie są proste ścieżynki, waham się, w głębi duszy wiem wszystko, rozumiem, ale waham się i to jest jednak ładne wahanie, które czasami przypomina mi, że w gruncie rzeczy jestem żywym, czującym człowiekiem, nie tylko zdeterminowaną intuicją, ale też rozedrganą wrażliwością, której przecież mało kto by się domyślił. A. pisała ostatnio do mnie: "bo ty jesteś taka odważna, nie boisz się, jesteś mocna", a ja przecież wiem, że to nie do końca tak, wiem to na przykład wtedy, kiedy się waham, bo wahanie to strach, czasami nawet ja potrzebuje tej chwili zawahania, by go przełamać.

niedziela, 5 lutego 2017

"czy ciebie w ogóle można zostawić?" ("Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej")

mnie się ten film naprawdę podobał, głównie ze względu na płynne i świetnie wykonane na każdym poziomie połączenie opowieści o kobiecie i opowieści o dziejach wydania pewnej książki, czyli zarazem coś intymnego, prywatny portret niebanalnej kobiety i coś historycznego, portret czasów, moralności, obyczajów; jest to też historia prokobieca w ogóle, a także pełna uroku, tragiczna opowieść o miłości oraz historia o rodzinie, byciu matką, przyjaciółką, lekarzem, badaczem, w każdym z tych rejonów jest to opowieść kompletna i wiarygodna, a wszystkie one świetne się zazębiają ze sobą, tworząc ciekawą, przekonującą całość, Boczarska absolutnie znakomita, na ostatnich scenach cicho sobie płakałam


- Jesteś duszą, która ma ciało, czy ciałem, które ma duszę?

*****

- Jeszcze kiedyś będziemy razem.
- Wiem, ale nie teraz.
- Ale ty mnie nie zostawiasz?
- Czy ciebie w ogóle można zostawić?

sobota, 4 lutego 2017

potęga detali

szczegóły zmieniają wszystko, a ja mam nieusuwalną obsesję i potrzebę ich wyławiania, pewnie nierzadko mi to jednak jakoś szkodzi, zakrzywia rzeczywistość, subiektywizuje ją w sposób nie zawsze korzystny, czy nawet prawdziwy, a przecież nie umiem się temu oprzeć, tej wszechpotędze i mocy szczegółów, świata, ludzi także, ich gestów, zachowań, wyławiam zatem, oglądam, czasami, bo coś jest piękne; czasami, bo straszne; czasami tylko dlatego, że coś jest, granice rzeczywistości i relacji robią się mi nagle cieniutkie jak kartka półprzezroczystego papieru, zza której prześwituje istniejący tylko w domysłach i rozmyciach świat, każdy z tych prześwitów potrafi nagle i niespodziewanie zawrzeszczeć mi w głowie, bardzo głośno, być może jestem wariatką po prostu, w całej mej zwykłej zwykłości zawsze to podejrzewałam, nigdy mi to jednak nie przeszkadzało jakoś specjalnie

piątek, 3 lutego 2017

nikt nie zna mojego imienia (J. Kalina "Przejście")

łażąc po Wrocławiu znalazłam rzeźbę Kaliny, oczywiście "Przejście", ostateczna wersja instalacji z 2005, podzielona na dwie grupy, po dwóch stronach przejścia dla pieszych na ruchliwym skrzyżowaniu, jest to rzeźba inna niż ta, którą oglądałam w Czterech Kopułach kilka miesięcy temu i robi mocniejsze wrażenie, bo jest częścią miasta, co wydaje się bardziej dla tego dzieła naturalne; straszne i piękne są też postaci wyrastające z chodnika, czy może zapadając się w chodnik, lekko i łatwo stapiają się z tłumem prawdziwych przechodniów, ta sama obojętność, ta sama nieobecność i osobność ludzkiego losu, którą można zauważyć u ludzi przechodzących tłumnie obok, chodziłam i zaglądałam rzeźbom w twarze, i nie wiem kiedy stałam się częścią tej sytuacji, nagle stałam się właśnie taka, osobna i anonimowo zastygła w obcym mieście, w tym mieście nikt nie zna i nie używa nawet mojego imienia, no właśnie... tak jest