wtorek, 23 kwietnia 2019

drugi raz - VII Bieg do Pustego Grobu

drugi raz pobiegłam, bez specjalnej nadziei na wyniki, po prostu okoliczności są takie, że chciałam pobiec, może to jest jakieś podskórne pragnienie ucieczki od strajkowej rzeczywistości, a może tylko chcę samej sobie pokazać, że mam fizyczny potencjał ucieczkowy, że w razie czego mogę wstać, pobiec, uciec, jest w tym coś zupełnie naprawdę, dobrze mi to zrobiło, oderwałam się od codzienności, odbiegłam w innym kierunku, momentami mimowolnie wspominałam bieg sprzed trzech lat... i wszelkie jego okoliczności, wtedy było inaczej, mnóstwo rzeczy było inaczej, nawet ja byłam inna, w tym porównaniu jednak Teraz wypadło lepiej niż Wtedy i to chyba jest dobrze, to nawet jest jakiś sukces, skoro pomimo zatruwającego mi życie strajku Teraz nadal okazuje się lepsze



poniedziałek, 22 kwietnia 2019

miasto z sennego marzenia - street art, Nowa Sól

być może zdjęcia tego nie oddają, ale mural jest bardzo ładny i jakby dodaje przestrzeni i oddechu całej okolicy, wygląda jak strzępek snu, a zarazem wiarygodna część miasteczka, teraz mam poczucie, że prawie mi się przyśnił, może to przez te pastele, a może mam takie nastroje, przyjemna rzecz w każdym razie

 

 
 



czwartek, 18 kwietnia 2019

co warto zapamiętać (puzzle)

strajk to dziwny czas, bardzo trudny, pełen napięć, przykrości, żalu, czas, który zmienił wszystko, zmienił nas, to jak siebie widzieliśmy, kim byliśmy dla siebie, jak siebie samych i innych postrzegaliśmy, wyszło z nas dobre i złe, mocne i słabe, nie lubię tego czasu, nie lubię tego, ile mnie on kosztuje i jak się w nim czuję, i nawet nie umiem do końca o tym opowiedzieć; przez te długie dni układaliśmy puzzle, dziś się skończyły, wszyscy przyszli popatrzeć, że wreszcie się udało i że takie fajne, kilka dni poleżą, układaliśmy je wspólnie i w czasie układania mówiliśmy tylko o tym, okazało się, że nie ma kilku kawałków, ale to nieważne, te puzzle to jedna z niewielu dobrych i miłych rzeczy z tego paskudnego czasu


sobota, 13 kwietnia 2019

rok, w którym pobiegłam półmaraton w Przytoku

w sumie uważam, że to był jakiś smutny bunt, bo okoliczności są średnie, więc chce się biec i odbiegać od tego, co jest, i jeszcze Andrzej mnie namówił i wiedziałam, że mogę się z nim zabrać, co nie było bez znaczenia, bo wygoda ma znaczenie, zwłaszcza po bieganiu, i tak - po wielu latach mijania się z Przytokiem - pobiegłam, nawet jestem siebie dumna, choć było mi ciężko, to jednak... no tak po prostu udało się, poza tym nie biegł ani Robert, ani Górka, nie umiem powiedzieć, czemu tak jest, ale zawsze spinała mnie myśl, że mogliby biec ze mną, wolałam, żeby ich nie było i NAPRAWDĘ nie rozumiem siebie w tych odczuciach, co zresztą  chwilowo nie ma znaczenia, bo ich nie było, a ja byłam i pobiegłam






środa, 10 kwietnia 2019

tysiąc porzuconych rękawiczek - kaczy dziób w gwiazdki

moje wyczulenie na absurdy rzeczywistości chyba narasta, ta rękawiczka wydała mi się autentycznie zabawna, taki kaczy dziobek, jak z teatru cieni, poza tym to ładna rękawiczka, i na chwilę zapomniałam, że to wszystko z tymi rękawiczkami to jest przecież smutne, że to mi robi nostalgię





wtorek, 9 kwietnia 2019

amerykański koszmar (Atticus Lish "Następne życie")

"Następne życie" zdobyło PEN Faulkner w 2015, spodziewałam się więc powieści co najmniej dobrej i tak, jest dobra, ale.... brnęłam przez tę powieść jak przez bagno, bo bolało mnie czytanie tego (takiego?) świata... to jest obraz antyAmeryki, jakiego nie znałam, choć podejrzewałam jego istnienie,  to rewers amerykańskiego snu, który w każdy momencie okazuje się koszmarem, bo nawet gdy wykiełkuje w tej rzeczywistości miłość, to jest miłość schorowana i kaleka. W utworze Lisha opisano marzenie o lepszym życiu, ale okazuje się, że nie ma tego lepszego życia, jest tylko innego rodzaju upodlenie niż to, od którego się uciekło, są aspiracje i rzeczywistość, o którą muszą się one rozgnieść. Narracja prowadzi nas wymiennie przez losy trzech postaci, których historie z czasem przenikają się i zazębiają, jak w jakiejś szekspirowskiej prawie kumulacji: Zou Lei to nielegalna imigrantka, wygląda jaki Chinka, ale nią nie jest, ma głowę pełną wspomnień, ale z nikim się nimi nie dzieli, ucieka od przeszłości, szuka nowego, lepszego życia, jest zdeterminowana, egzystuje z wysiłkiem, ciągle na krawędzi przetrwania, w strachu przed służbami antyimigracyjnymi, śpi w przeludnionych slumsach, pracuje na czarno w restauracyjkach za niewielkie pieniądze, uparcie szuka dla siebie szansy, którą może jej dać być może tylko obywatelstwo; Skinner to straumatyzowany były żołnierz, powierzchownie patrząc wielki amerykański bohater z ciałem pełnym wojennych blizn, takimi jak on usłane jest komercyjne amerykańskie kino akcji, ale de facto jest to człowiek zniszczony, uzależniony od leków, odklejony od świata, pogrążony w depresji  mężczyzna, który nie ma siły, żeby żyć, więc wegetuje, aby tylko trwać, zaszywa się w wynajętym mieszkaniu, separuje od ludzi, i ugina przed wspomnieniami z Iraku, które w zasadzie towarzysza mu cały czas. I ta dwójka się spotyka i... zakochuje? czy raczej jest ze sobą w jakiejś desperacji? to jest taka miłość, że wiadomo, że będzie źle, nie wiadomo tylko, co to będzie to zło, jak duża wyniknie z tego krzywda? No i jest jeszcze Jimmy, młody chłopak z jakimiś tam ambicjami, trochę kombinował i trochę rozrabiał, trochę był prostakiem, trochę nie miał szans na nic więcej, trochę go nie wychowano, trochę był w więzieniu i wrócił stamtąd jako złośliwy, silny gnojek, który po prostu chciał robić komuś krzywdę, chciał być tym silniejszym. Cała akcja biegnie tak, że dość szybko staje się jasne, że ci bohaterowie muszą się spotkać i skonfrontować i wiadomo, że będą ofiary, że ktoś nie przetrwa, co więcej od początku, od pierwszych rozdziałów wiadomo, że to nie jest powieść, w której można liczyć na jakiekolwiek "dobrze", życie bohaterów może biec tylko w kierunku: "źle",  "niedobrze" lub" w cholerę słabo". Powieść Lisha czyta się ciężko, trudno, bo ten świat uwiera, to taka opowieść jak kamień, ale... jest dobrze napisana, narracja kluczy i odsłania postaci tylko po kawałku, jej styl jest bardzo oszczędny, prawie jakby to był tylko reportaż, dokument o stanie świata, bez litości, bez komentarzy i darcia szat rzeczowo i dokładnie autor opisuje koszmarnie niepiękny świat. To Ameryka od tej mniej reprezentatywnej strony, od strony slumsów, brudnych przedmieść, ciemnych uliczek i barów, drobnych lokali usługowych, Ameryka wyzyskiwaczy oraz cwaniaków wyzyskujących nielegalnych migrantów, Ameryka od strony obywateli, którzy są dumni ze swojego kraju, ale kraj raczej nie jest dumny z nich, bo to kombinatorzy, rodziny ocierające się o różne patologie, ludzie niezrealizowani, zjadani frustracją, a wielcy bohaterowie wojenni, budujący mit wielkiej Ameryki są w tym anty-świecie jak dryfujące po nim ludzkie wraki, grożące w każdej chwili wybuchem... i jakoś wierzę, że ten świat istnieje; wierzę w psychologię tych postaci, to nie są bohaterowie, za których trzymasz kciuki, to są bohaterowie, których się boisz lub boisz się o nich, o to, co im się stanie lub do czego są zdolni. "Następne życie" - mroczna powieść, mroczna i przykra, bolesna, ale... przekonująca antyutopia.

Atticus Lish "Następne życie"


******************************************************* 
Atticus Lish "Następne życie"

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

przegadywanie miłości

byłam na warsztatach, z klasą, i nie wiedziałam, po co tam idziemy, ale i tak szliśmy i okazało się, że będzie o miłości, a ja przecież o miłości to nie za bardzo lubię mówić, w ogóle ja o miłości to tak nie za bardzo, nie za pewnie i mocno niekoniecznie,ale dla nastolatków to przecież temat jak rwąca rzeka, zatem gadaliśmy, warsztatowaliśmy i była w tym racja, że przecież to nie tylko emocja, ale pewna postawa, na którą składa się intymność, namiętność i zaangażowanie, że miłość to odpowiedzialność, że się zmienia.... w cichości rozsądku uznawałam słuszność tych przekazów, a tymczasem mistyk we mnie myślał i pamiętał coś innego, coś więcej, coś inaczej, tymczasem dla mnie miłość to coś nie do wypowiedzenia i nie do dopowiedzenia, coś w tej przestrzeni między słowami, i nie ma w tym żadnego romantyzmu, tylko zawsze ta sama nostalgia;

na pożegnanie dostałam karteczkę z sentencją i efekt był taki sam, że rozumiem, doceniam i uznaję, ale jakby to było nie do mnie i nie dla mnie