wtorek, 26 maja 2015

bzy mojej matki (przechowalnia)


Moja matka lubi bzy i maj. Co roku powtarzała mi, że to jej ulubione kwiaty (oprócz róż, które pozostawały poza wszelką konkurencją) i ulubiony miesiąc, i że zapach bzu - też jest jej ulubionym. Gdy byłam mała, czułam się zobligowana, by także posiadać swoje ulubione kwiaty, miesiąc i zapach, ale nigdy nie umiałam się zdecydować. Lubiłam bez, ale też maki, frezje i maciejkę, i irysy, i goździki i... wiele innych; a zapach smażonych pieczarek, świeżego chleba, lasu gnijącego wilgocią po deszczu, kminku, cynamonu i małych kociąt wydawały mi się równie ładne. Maj mama lubiła z powodu swoich urodzin, które wypadają właśnie wówczas, ja jestem styczniowa, zatem pokrzywdzona, co można lubić w styczniu, który (jak całą zimę) najchętniej bym przespała? Zatem klęska trochę, nigdy się na nic nie zdecydowałam. Ale... bzy to kwiaty mamy i zawsze, kiedy je widzę myślę o niej i pamiętam od razu, jak idziemy sobie, ona cała śliczna, ja mała, chuda, cygański pomiot, o własne nogi się potykam, ona zdecydowana i kobieca w każdym ze swoich upodobań (bardzo z niej byłam dumna), ja niedookreślona kompletnie i pod każdym względem. To dobre wspomnienie (że idziemy razem i że te bzy), przechowuję je trochę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz