piątek, 31 marca 2017

pewnemu motylowi....

.....dziękuję za wytrwałe pozowanie do zdjęć, od kilku dni, jak tylko wyjdzie słońce w powietrzu fruwają cytrynowe motyle, moje ulubione, kojarzące mi się zawsze ze dzieciństwem i wiosną, ze słońcem, i swego rodzaju niefrasobliwym optymizmem, i od kilku dni myślałam, że próba uwiecznienia takiego motyla zapewne jest skazana na porażkę, a ja przecież bardzo bym chciała i dziś, proszę, udało się, piękny cytrynowy motyl siedział i czekał, dał mi czas i cierpliwość, sporo cytrynowego piękna


czwartek, 30 marca 2017

cudze anioły

okazało się, że zbieranie aniołów i transcendentalne tęsknoty, które za tym stoją, są nie tylko moje, inni ludzie też to mają, też im się to zdarza, jest pewien dom, z którego spojrzały na mnie nagle cudze anioły, przedziwna rzecz, taka pokrewność tęsknot, która być może jest tylko powierzchowna i która nagle się ujawniła, która może zresztą zarówno znaczyć coś albo zupełnie nic, przy okazji przypomniałam sobie, że dawno już nie sprowadziłam do domu żadnego anioła, a przecież jest chyba potrzebny, przecież pewnie by nie zaszkodził... 
dogasa mi marzec, idzie na wiosnę, na odmianę, świat iskrzy się i zgrzyta po krawędziach; nadal nie wiem, czy anioły zawsze muszą mieć skrzydła, czy jest to tylko nasze wyobrażenie?

środa, 29 marca 2017

pewnemu kotu.....

oficjalne podziękowania dla dramatycznie czarnego kota, który pomimo sporej pokusy nie przebiegł mi dziś drogi, tylko uważnie śledził mnie wzrokiem i ostrzegawczo pomiaukiwał, dzięki kocie, doceniam gest, niech ci się darzy


wtorek, 28 marca 2017

"ciemność pod powiekami" (O. Tokarczuk "E.E.")

"(...) zawsze był pewien, że <<wczoraj>> brzmi tak samo jak <<sto lat temu>> i do tego samego się sprowadza: nie istnieje."

*********

przypominam sobie jak kiedyś, na początku pisała Tokarczuk i o ile to był prostsze pisanie od ostatnich powieści, a przecież nadal pozostaje do dobre, interesujące pisanie, z przyjemnością i lekkością przechadzam się przez strony "E.E" zawsze interpretowanej nieco feminizująco jako opowieść o dojrzewaniu, dla mnie to jednak historia o metafizycznych fundamentach ludzkiej osobowości, może nawet świata, lubię tak myśleć i nie widzę przesłanek, by myśleć inaczej, trochę śmierci, trochę miłości, trochę zaułków tożsamości i kobiecych tajemnic, trochę mistyki, niedopowiedzianej, nieoczywistej, a zatem pełnej uroku, przyjemna, solidnie napisana powieść

Olga Tokarczuk "E.E."

**********

Olga Tokarczuk "E.E."

poniedziałek, 27 marca 2017

niebieskie pola

błądzę dziś myślami i niewiele wokół siebie zauważam, mam czasami takie dni i zabłądzenia, odkleja mi się świat i czuję się mocno poza nim, mocno odrealniona, zauważyłam jednak w środku miasta na pewnym więcej niż obskurnym podwórku, zapomnianym i brudnym mnóstwo drobnych kwiatków, kobaltowych, miedzy nimi bladofiołkowe przebiśniegi, jakiś stary orzech... taka łączka jakaś, prawie niezauważona, trochę jakby wycięta z innego świata, z innej rzeczywistości, całkiem jak ja


niedziela, 26 marca 2017

8 lat tanich histerii i lojalności

mój durny stary kot skończy 9 lat w tym roku, jego urodziny jak zgaduje wypadają wkrótce, bo gdy znalazłam go w czerwcu 2009 była małym rachitycznym kilkutygodniowym kociakiem, bez większych szans na przeżycie, niemniej jednak wyrósł i został, codziennie towarzyszy mi w pracy, zalegając na biurku tuż obok, jest marudny, tchórzliwy i nie ma mocnej osobowości, bez reszty zdominowały go pozostałe domowe zwierzęta, łatwo wpada też w histerię z byle powodu, fuka, marudzi, myli brodzik z kuwetą (niestety) i jest zwykłym gamoniem, ale w gruncie rzeczy jest też bardzo poczciwy i kiedy patrzę na niego wieczorami, jak zalega obok i mruczy, stabilizując mi przestrzeń, jestem wdzięczna temu głupowatemu kotu, który z biegiem lat okazuje się być najlojalniejszym z przyjaciół


sobota, 25 marca 2017

Próżnia ("Amok")

To jest film mimo wszystko przeciętny. Simlat świetny aktorsko, choć jako postać przerysowany i sztampowy - bo jak policjant, to pije na umór, to wiecznie wymięty, to żona go rzuciła i generalnie facet sobie nie radzi w życiu, reszta aktorów mocno w tle. Opowieść zdaje się miała w umysłach odbiorców nieść świadomość, że oparto ją na autentycznych wydarzeniach, miała zostać niedopowiedziana, ale nie została, każda postać powinna tu być bowiem niejednoznaczna i budzić wątpliwości, i to byłby walor, a nie jest. Gramy w oczywistości i schematy. Bala jako przeintelektualizowany psychopata, żona jako zastraszona ofiara. Mam poczucie, że jest to opowieść pełna ślepych zaułków i niekonsekwencji w budowaniu fabuły i psychologii postaci, rwąca się po brzegach, taka historia mogła mieć lepszy scenariusz po prostu, bo miała wielki potencjał, a wszystko jest jednak jakieś płaskie, nieprzekonujące i zwyczajnie nie porywa. Jest to trochę wszystko i nic, coś pomiędzy kinem psychologicznym, thrillerem, a kryminałem, a jednocześnie wychodzi z tego jednak bardziej nic niż wszystko, jakby to było po prostu źle ulepione.


 - Kiedy patrzysz w próżnię, to do niej przywykasz.

piątek, 24 marca 2017

reaktywacja

wiosna przynosi odnowę, śledzę ją uważnie i z podziwem, żałując, że człowiek nie ma w sobie takiej mocy, że to co zniszczone czasami takim pozostaje pomimo upływu czasu, zerwane struny, strzępy dawnych przeświadczeń, szkody nie do naprawienia, ożywam nadal jak wszyscy na wiosnę, jakby znowu kwitło we mnie życie, a przecież co roku klinicznie i nieomylnie stwierdzam, że nie jest tak do końca, że nie każde z wiosennych kiełkowań mnie dotyczy, choć każde ciągle jeszcze dotyka, dziś było słońce, pełno słońca na chodnikach, na drzewach i na ludziach, słońca na mojej skórze, drzewa kiełkują, zaczynają co roku wszystko od nowa, zazdroszczę światu takiej mocy sprawczej, zdolności do resetu, której mnie brak coraz mocniej, a przecież mimo wszystko jeszcze ciągle jest tak, że cieszy mnie słońce, całe to odrodzenie, jakby to było moje i o mnie


czwartek, 23 marca 2017

"Pani Bovary" i dialogi niedopowiedziane

- Znowu określasz (...), znowu swoiście (...), znowu robisz (...).
- Już przestaję.
- Czego ty chcesz?
[- Po drugim "znowu" zrozumiałam, że chcę czegoś innego. Czegoś mniej i czegoś bardziej przede wszystkim, czegoś innego po prostu. "Pomyliłam się więc".]

G. Flaubert "Pani Bovary"

środa, 22 marca 2017

Pan Żonkil

jesienią dzieci w szkole Małej Mi sprzedawały cebulki żonkili w ramach akcji Pola Nadziei, podczas której zbierano pieniądze dla hospicjum, kupiłyśmy cebulkę i zaraz po powrocie do domu wbiłam ją w pierwszą wolną doniczkę na balkonie, bez większej nadziei, że cebulce to wystarczy, aby rozkwitnąć na wiosnę, a tymczasem... proszę, wychodzę dziś na balkon, a tu Pan Żonkil, jak gdyby nigdy nic, dzień dobry, pierwsza roślina na moim balkonie w tym roku, detal, a jakoś ucieszyłam się, jakbym miała swoje własne pole nadziei na coś dobrego


wtorek, 21 marca 2017

niby jest wiosna

....ale pomimo tego leje, jest buro, jest obleśnie, zimno i wilgotno, i tylko kilka rachitycznych kwiatków przekonuje mnie, że być może idzie na dobre, idzie na słońce, na rozkwit, na ożywienie....


poniedziałek, 20 marca 2017

sztuka snucia opowieści - level ekspert (J. Bator "Chmurdalia")

trzecia powieść Bator, którą czytam, jak zawsze wszystko dzieje się w narracji, ale jest to narracja świetnie napisana, budząca mój podziw i zazdrość, mozaika pięknych opowieści o ludziach, o życiach i relacjach, być może "Piaskowa góra" podobała mi się bardziej, bo wydawała się bardziej komplementarna, ale i tu przecież jest ten efekt zazębiania się ludzkich losów, ocierania się o siebie pozornie obcych historii, jakby świat był nieznośnie mały, świetna rzecz, a przede wszystkim znakomity dar snucia opowieści i konstruowania niebanalnych psychologicznie postaci

Joanna Bator "Chmurdalia"

niedziela, 19 marca 2017

daleko, daleko stąd....

....na innej planecie niemalże ktoś ma takie widoki na życie, lubię cudze widoki na cudze życia, lubię je dostawać i zachowywać, jakby to było trochę moje, choć przecież cudze wspomnienia, jakby moje życie rozgałęziało się na alternatywne rzeczywistości, boczne ścieżki, na które nie ma szans, tutaj mamy okolice Nysy, widok na jeziora, lasy i góry koło Otmuchowa, moja mama jako nastolatka dorastała w tych okolicach, jej bracia nadal tam mieszkają, przypomniałam sobie o tym i pomyślałam, świat jest mały, niezwykle mały...







sobota, 18 marca 2017

profity z katastrof

Mój kolega Krzyś piecze ciasta, nauczył się tego po pewnej życiowej katastrofie i teraz piecze i judzi mnie kolejnymi ciastami, znając moje niepospolite łakomstwo, patrzę na Krzysia z zazdrością i podziwem, bo mam wrażenie, że mnie moje katastrofy nie nauczyły niczego, tzn. niczego kreatywnego, nie wyniosłam z nich żadnej pozytywnej umiejętności i teraz myślę sobie: Więc po co to było? Czemu tak bez profitów? Wszystko to oczywiście pewien żart, marudzę bez sensu na fali niedostępności ciasta, to tylko zwykłe przekomarzanie się z własnymi przeznaczeniami, w których istnienie przecież nie wierzę. Z moich katastrof wyniosłam przecież niezbywalną wiedzę, że umiem je przetrwać i że umiem ocalić coś więcej niż dymiące zgliszcza, sadzę nowe rośliny na dymiących popiołach i być może jest to jedyna forma nieśmiertelności, na jaką mogę liczyć.
A może by tak znowu zacząć piec?...... dawno, dawno temu, na studiach jeszcze umiałam robić pyszne bułeczki cynamonowe. Może nadal umiem? A ciasto bananowo-gruszkowe Krzysia wygląda tak:





piątek, 17 marca 2017

"czasami płaczę" ("Moonlight")

film pełen genialnych elementów technicznych, długie trudne ujęcia,  ciekawe i znowu... niekiedy trudne prowadzenie kamery, klasyczna smyczkowa muzyka w wielu symbolicznych dzięki temu  scenach, która tworzy i uwypukla niewypowiedziane emocje, kilka pięknych tekstów, prostych, ale wspaniałych ujęć, zdjęć, dobry początek filmu, ale potem... jest nudno, wiele znakomitych elementów nie składa się na znakomitą całość, momenty wzruszające powinny wzruszać, ale nie wzruszają, bohater budzi współczucie, ale jego losy nie zawieszają filmowej niewiary, całość mnie nie porywa, nie wciąga w ten świat, jest tu wiele ślepych zaułków, niepotrzebnych gestów, które nie prowadza do niczego, pozostają puste lub nie dość wykorzystane, rzecz w sumie ciekawa, ale żeby aż Oskar? gruba przesada...


- Czasami płaczę tak dużo, że myślę, że zostaną ze mnie same krople.

*******

- Będę cię nazywała Niebieski, bo w świetle księżyca czarni chłopcy są niebiescy, tak do mnie powiedziała.
- I co? To jest Twoje imię? Niebieski?
- Nie. Ale kiedyś przyjdzie Twój moment, żeby wybrać swoje imię, nie pozwól, żeby ktoś zrobił to za ciebie.

czwartek, 16 marca 2017

śmierć mistrza ("Ballada o tych, co się za pewnie poczuli" - Wojciech Młynarski)

Wczoraj umarł mistrz. I słuchałam jego słów - ponadczasowych, nieznośnie aktualnych także dziś, a może zwłaszcza dziś, zarówno w skali mikro, jak i makro. Być może "potęga małych draństw" (Osiecka, oczywiście Osiecka) ma gdzieś swój kres, słucham piosenek Młynarskiego i staram się w to wierzyć, staram się temu zaufać.

środa, 15 marca 2017

pytania kluczowe

jedno z powracających jak refreny pytań jest mocno powtarzalne w tysiącach sytuacji i okazuje się mieć sporo zastosowań, a dziś rozmawiałam przez telefon, a jednocześnie siedziałam i pisałam, siedziałam i rysowałam, bezwiednie prawie, doskonale wiedząc przecież, że od zawsze jestem (niestety i stety, zależnie od kontekstu) sercem, które ma mózg


wtorek, 14 marca 2017

prawdziwy żal

Czy wspomniałam już kiedyś, że naprawdę kocham moją pracę i że zależy mi na moich uczniach, że lubię ich i przywiązuję się do nich, że naprawdę mnie obchodzą i że bez fałszywej skromności po prostu wiem, że jestem dobrym nauczycielem, który zawsze cholernie się stara? Jeśli nigdy nie ujęłam tego dość bezpośrednio, robię to teraz. Dlatego właśnie spala mnie poczucie bezradności i żal, gorzknieję jak stara baba, trwa to i trwa i końca nie widać..... Wszystko zaczęło się od drobnych, niezrozumiałych kombinacji naszej szefowej, prowadzących wprost do podzielnia i rozbicia zespołu, który świetnie funkcjonował, nie wiadomo po co i na co to było, chyba tylko, żeby niszczyć, pokazać, że ma się taką moc sprawczą. Ja wylądowałam w dwóch szkołach, z właściwą sobie bezmyślnością przywiązałam się do uczniów w obu, puściłam całą moją energię w dwa gwizdki, lekceważąc przeczucie, że to przecież nie może tak trwać i że ktoś mnie tu usiłuje w coś wmanewrować. Teraz na fali reform oświatowych, ale przede wszystkim personalnych oraz bezlitosnych rozgrywek na lokalnym szczeblu i tego, że moją placówką włada człowiek po prostu apodyktyczny, dla własnej satysfakcji kapryśnie manipulujący ludźmi i być może także zwyczajnie zły, w moim życiu zajdzie wiele zmian, co chyba jest jakimś tam rachunkiem wystawionym mi za to, że nie umiem kłamać i mam swoje zdanie, którego nie da się przerobić na warzywną papkę. Oprócz tego, co straciłam w ciągu ostatnich dwóch lat, teraz stracę też połowę klas, które lubię i nie wiem, jak im to powiedzieć, przesunięto mnie definitywnie do tego małego oddziału szkoły, który wyrzuca się poza obręb głównej placówki i tak naprawdę nieoficjalnie i w białych rękawiczkach poprzez serię bardzo dyskretnych, ale niezwykle niekorzystnych ruchów formalnych, skazuje się na niechybne wymarcie. Stracę miejsce, w które włożyłam wiele wysiłku i serca, moją klasę pokrytą pamiątkami, plakatami, i odciskami rąk, tysiącem wspomnień. Bezradnie patrzę, jak dzieją się wokół mnie rzeczy paskudne, jakieś obmowy, fałszywe pozory, knucie. Ilość osób, które kłamią i udają rośnie lawinowo, ale nie chodzi o to przecież, ani nawet o to, czy za rok lub dwa będę miała pracę, naprawdę to zwyczajnie żal mi rozstawać się z uczniami, których mam i z wspomnieniami, które oblepiają mury mojej klasy, z całym tym wysiłkiem, także emocjonalnym z ostatnich ośmiu lat, który obraca się na moich oczach w pył, czuję się, jakby ktoś chciał mi pokazać, że nie miał on ani sensu, ani wartości, a przecież tak nie było, nie jest, przecież ja to wiem, chyba. Jest mi smutno.



poniedziałek, 13 marca 2017

klasyka gatunku


....od dawna nie byłam na prawdziwej randce, takiej, że ona i on spotykają się i po prostu siedzą gdzieś w knajpce i zwyczajnie piją kawę, rozmawiając do późna, do bardzo późna, prawie do momentu zamknięcia knajpki, niby zupełnie obcy, ale już po jakimś czasie nieobcy sobie inteligentni ludzie, którzy tylko i aż cieszą się swoim towarzystwem - klasyka gatunku w staroświeckim wydaniu... i właśnie dziś po wielowiekowej przerwie byłam na takowej randce i było miło, zapominałam już prawie, że można przyjemnie rozmawiać z mężczyzną, subtelnie, mądrze, interesująco, jak w starym filmie z lat XX-tych, ja w czarno-białym kinie w klimacie "Casablanki", urokliwie i retro.... jestem staroświecka, bardziej niż chciałabym to przyznać;

i jeszcze.... no nic z tego nie będzie, to tylko idealna randka, na która znowu nie zabrałam ze sobą nic, więc tym razem także NIC i także NIE



niedziela, 12 marca 2017

zapadanie w pamięć (Björk - Bachelorette)

ja to tak średnio z Björk mam pod drodze, cenię jej oryginalność, ale nie jest to mój klimat po prostu, ale w tej piosence padają słowa, które w całej swojej poetyckości mocno do mnie przemawiają i widzę w nich siebie, no cóż... zawsze byłam odrobinę dramatyczna i teatralna... i mam słabość -  nieusuwalną i totalną - do metafor, które same mi się zapamiętują


"Jestem fontanną krwi
O kształcie dziewczyny (...)
Jestem ścieżką popiołów
Płonącą pod twoimi stopami"

sobota, 11 marca 2017

"Trzeba żyć według własnych zasad" ("Maria Skłodowska-Curie")

mam mieszane uczucia, co do spójności filmu i jego scenariusza, ale urocza i kobieca Karolina Gruszka jest w tym filmie tak rewelacyjna, że rzeczywiście zachwyca pomimo innych niedostatków konstrukcji bohaterki, której niekiedy brak dynamiki i głębi, można było chyba o tej postaci i jej relacjach z ludźmi opowiedzieć może nie tyle inaczej co mocniej i pełniej, i bardziej, film nie jest o naukowcu, który jest kobietą, ale być może powinien być? jest przede wszystkim o kobiecie, która była naukowcem, ten kobiecy i osobisty wymiar życia Skłodowskiej zdecydowanie dominuje w filmie i Gruszka w jest w tym cudowna, można mieć wręcz wrażenie,że wszyscy mężczyźni jej towarzyszący za nią nie nadążają, że inne postaci wypadają kartonowa, a odkrycia naukowe są tylko tłem życia bohaterki, a nie powodem jej faktycznej sławy, nie do końca zgadzam się z punktami ciężkości rozmieszczonymi w filmie, z jego ogólnym wyważeniem elementów biografii. Ten film to właściwie fragmenty, sceny z życia Skłodowskiej, nie mam jednak przekonania, czy wszystkie są dobrze dobrane, czy ta mozaika lub kolaż raczej jest w swym fragmentaryzmie wiarygodny i rzetelny, daleko mu do genialnej konstrukcji filmu "Bogowie", który też był przecież biografią naukowca. Poza tym - piękne zdjęcia i kostiumy, wyrazisty, choć miejscami niedokładny obraz patriarchalnych czasów i ludzi, tło obyczajowe jak dla mnie nie dość dokładnie narysowane, a uzupełniłoby portret Skłodowskiej, pokazało przełomowy charakter jej osobowości, mam też odczucie, że to jest film przede wszystkim o miłości, a dopiero potem o wszystkim innym: o rodzinie, zdradzie, śmierci, nauce, przyjaźni, pracy, mam poczucie, że w tej historii był większy potencjał... Na drugim planie w roli Einsteina świetny jest Głowacki, cudna Kuna jako siostra Skłodowskiej, Olbrychski jakoś mi ginie w tym wszystkim, podobnie jak inni aktorzy. W sumie.... ok, ale jest jakiś opowieściowy niedosyt, pomimo znakomitej Gruszki.


- Co pani zrobi z drugim Noblem?
- Postawię obok pierwszego.

piątek, 10 marca 2017

kartki inne niż inne - wtedy i dziś

mam mgliste wspomnienie o kartkach, które mama wydzierała z bloczku i za te karteczki były różne rzeczy, wtedy mnie to nie dziwiło, ale dziecko niewiele dziwi, wszystko jest nowe, więc wszystko przyjmuje się z tą samą dawką wiary lub niewiary, babcia Krysia też miała takie karteczki, ale jakby więcej, a może jej były jakieś lepsze, nie wiem, takie mam wrażenie, że mogły być, w każdym razie karteczki były cenne, cenniejsze niż pieniądze niemalże i nie wolno mi ich był dotykać, a przecież ja też chciałam sobie powydzierać... i teraz ktoś te kartki wydobył, przyniósł jako pamiątkę z domowych zakamarków, a ja nadal nie mogę powydzierać, bo teraz to już żal, bo pamiątka.... cudza w dodatku



czwartek, 9 marca 2017

"jestem w tej chwili szczęśliwa" - cudze kartki po latach (pocztówka z 1971)

wzruszają mnie rzeczy minione, ślady po jakichś życiach, emocjach; muzeum pełne starych listów i pocztówek, to byłoby Coś, patrzę na tę podejrzaną cudem pocztówkę, na staranność wykonania i na te słowa: "jestem w tej chwili szczęśliwa", stary znaczek, zapomniane pieczątki, imiona ludzi, których pewnie już nie ma lub stali się kimś innym, piękna chwila utrwalona na starej pocztówce, warto ocalić tę cudzą chwilę


środa, 8 marca 2017

paradoks Dnia Kobiet

Najlepsze życzenia dostałam od innych kobiet. Moja matka napisała: "Nikt z moich znajomych nie potrafi się z siebie śmiać, nikt nie ma do siebie dystansu. Nie znam fajnych dziewczyn. Tylko ciebie. ;))". Zjadłam za dużo słodyczy, dostałam kwiatki, biegałam po lesie, coraz mniej we mnie kobiety, patrzę na siebie krytycznie, jak na skorupkę po mnie samej. Czas mija, a z czarodziejek robią się wiedźmy, czyli te, które wiedzą za dużo i mniej są skłonne do złudzeń.




wtorek, 7 marca 2017

srebrne cienie (Trixie Whitley - "Breathe you In My Dreams")

Piosenka po prostu znakomita i jakiś przecież odkrycie, ta kobieta, która śpiewa, słuchałam na pętelce i myślałam o "srebrnych cieniach", robi się mi z nich opowieść o tym, co zauważyć można tylko kątem oka, opowieść o nieśnionych snach przenikających świat, kolejna nieskończona, zainicjowana tylko kilkoma zdaniami, mam ich coraz więcej, ale wiem, że już niedługo wszystko to się jakoś napisze, zbieram myśli i wątki.


Srebrne cienie 
idą obok mnie
Srebrne cienie 
idą obok mnie

Ale nie wrócę do domu
Nie wrócę do domu tej nocy
Oddycham Tobą w moich snach

poniedziałek, 6 marca 2017

wiersz z notatnika Julki - zachwyty

Julka znalazła wiersz, zachwyciła się, wpisała do swojego notatnika , w którym ma też przepiękne rysunki, potem pokazała mi wiersz i pozwoliła skopiować, ja się też zachwyciłam, że mi pozwoliła, że w ogóle pokazała i wiesz, i rysunki, i że jeszcze są dzieci takie właśnie, co to mają, notatniki, a w nich wiersze znalezione, byłam kiedyś takim dzieckiem i miałam tysiące takich zachwytów.

piosenka zespołu Pustki

niedziela, 5 marca 2017

wyjątkowo długa zima (HAPPYSAD - HEROINA)

no więc właśnie jest tak, jakiś taki lód, brudny lód, który wiosna powinna stopić, a ciągle nie potrafi, osadził mi się na myślach, na emocjach, wierzę, że słońce to naprawi, jak co roku, nikogo o nic nie pytam, wiem to, co wiedzieć powinnam, resztę przeczuwam, a moje przeczucia się raczej nie mylą, czekam sobie na słońce, na odmianę, taką dobrą wśród wszystkich tych złych, które ciągle się dzieją


"ja kiedy w lód się zamienię, to bardzo wolno topnieję"

sobota, 4 marca 2017

nietuzinkowe widoki

Wrocław, wiosna, której nie widać nigdzie i wcale, ale którą można wyczuć w powietrzu, nieznacznie tylko, ale można, kiedy budzę się we Wrocławiu mam widok na wielki szklany budynek, ale żeby go zobaczyć, muszę podejść do okna, jak nie podejdę, to mam inny widok na strzępy cudzego życia, moja pamięć robi zdjęcia, czytam trochę, rozglądam się, płynę z nurtem, Wrocław ma dla mnie taki właśnie leniwy klimat, jakby był miejscem z innego świata, tymczasem ciągle myślę o górach, obsesyjnie myślę o górach i o tym, żeby tam na chwilę pobyć, pojechać, uciec, co chyba jest mocno nierealne; 
od kilku dni ciągle chodzę w niebieskich sukienkach, cała niebieska jestem w tym Wrocławiu


piątek, 3 marca 2017

tysiąc porzuconych rękawiczek (dziecięca w gwiazdki)

wiosna przychodzi powoli, ale przecież musi być jeszcze zima, skoro dzieci nadal gubią rękawiczki, tę ktoś nadział na płot, co być może zwiesza jej szanse na powrót do właściciela, to śliczna rękawiczka na śliczną małą dłoń, pełną rękawiczkowych gwiazdek i tysięcy możliwości, zupełnie głupio i nieprawdopodobnie wzruszają mnie dziecięce rękawiczki


czwartek, 2 marca 2017

jestem... tfuj! ("Ciemniejsza strona Greya")

no dobra wybrałam się na Greya, jestem ciekawska, niech mnie ktoś zastrzeli ;)
chciałabym przy tej okazji przypomnieć, że o ile pierwsza część filmu nie zabijała, to mnie się całkiem to podobało, rzecz była zupełnie do obejrzenia, ale... druga część jest po prostu filmem słabym, zwyczajnie było nudno, nawet sceny seksu wyszły jakoś bezbarwnie, muzyka w tle... ok, czasami fajna, kupiłabym soundtrack, ale nic więcej wartego uwagi w tym filmie nie ma, opowieść jest płaska, pozbawiona prawdziwych emocji, aktorzy nie umieją jej obronić, a przecież to jest romans, powinno kipić od uczuć i wzruszeń... bardzo to było rozczarowujące

środa, 1 marca 2017

"Zbrodnia stała się legalna. Nikt nie widzi w tym nic złego." ("Pokot")

Byłam na "Pokocie" i uważam, że to jest film bardzo dobrze wykonany, z dużym szacunkiem dla książkowego oryginału Tokarczuk, z klimatem, dobrym aktorstwem, nawet role drugoplanowe czy epizodyczne są dopracowane i zapamiętywalne, mam tylko pewne wątpliwości co do histerycznego tonu, w który wpada postać kluczowa, jest w tym jakaś przesada, jakiś nadmiar, nie wiem, może moralizatorstwa, ale sama intryga - piękna, także muzyka, zdjęcia, Sudety, nagle zatęskniłam za górami.... do tego świetne dialogi, relacje, po prostu bardzo komplementarna całość, mądrze zrobiona przez reżyserkę, film porusza problemy jakoś mi bliskie, w końcu cenię zwierzęta wyżej niż większość ludzi, a główna postać także w książce wydawała mi się pięknie heroiczna, chciałabym wierzyć, że i ja - nie patrząc na koszty i dyskusyjność moich wyborów - zawsze będę umiała powiedzieć NIE, gdy granice zostaną przekroczone, Duszejko jest może kontrowersyjna i dziwna, ale nie można jej nie podziwiać. W ogóle obok bardzo strasznych, są też bardzo piękni ludzie w tym filmie i to, co się dzieje rzeczy między nimi też jest przez to ładne. Dobry film. Jest w nim jakaś nieuchwytna magia.



****
Zbieram sierść i skóry, mam to wszystko w pudełkach, posegregowane. Kiedyś będzie można sklonować te zwierzęta i może wtedy będzie to jakaś rekompensata. 
*****
- Jest powiedziane "nie zabijaj".
- Ale to dotyczy tylko ludzi, nie zwierząt.
- Tam jest tylko "nie zabijaj", nie jest powiedziane, kogo to dotyczy.