środa, 10 sierpnia 2016

pewnego razu w Chotkowie

byłam znowu w Chotkowie... i tysiąc razy tego dnia pomyślałam: życie jest przedziwne... 
Chotków to taka mała wieś, tak mała, że nie ma w niej zasięgu, co chyba czyni dalsze wyjaśniania niekoniecznymi, bywałam kiedyś, wiele lat temu w Chotkowie z Robertem u jego rodziców, moczyłam nogi w stawiku, rozmawiałam z matką Roberta, która była ciekawą kobietą i bardzo ją ceniłam, on zawsze był czymś zajęty, ale to nic, był w okolicy, i wtedy to wystarczało nam obojgu, myślę, że to w sumie były piękne czasy, poza wolą i rozumem, taka ulotność przez którą nic się nie widzi, miałam wtedy chyba dużo planów i nadziei, tak właśnie musiało być, i ważne było to bycie razem w Chotkowie, nocowanie w zupełnych ciemnościach, spacery po lasie, ciasto Snickers, granie w piłkę, kwiaty, huśtawka, cały ten straszny niepokój, który mi wtedy towarzyszył bez przerwy, ale to nic, przecież wtedy myślało się, że to nic i to było ładne i ważne, wtedy, dawno już temu, bo przecież teraz już tylko się znamy i tyle; teraz byłam w Chotkowie znowu, po latach, z kimś zupełnie innym, po coś zupełnie innego, w całkowicie innych dekoracjach i wszystko jest całkowicie inaczej, może tylko dlatego, że ja jestem inna, może dlatego, że w ogóle wszystko jest inaczej, rozpoznałam drogę ale nie do końca, co zresztą nie ma znaczenia, były łabędzie, stary kościółek w niekończącym się remoncie, rozległe pola spalone sierpniowym słońcem, papierówki, pomidory, inni ludzie, inna całkiem rodzina, inne niepokoje, po prostu życie jest przedziwne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz