środa, 3 sierpnia 2016

goście, goście, goście pustelnika

a ja nadal w pustelni... jem korzonki i pizzę, okazało się, że wielgachny konik polny zamieszkał na jeden dzień na moim na balkonie, był przepiękny, jak Filip z "Pszczółki Mai", więc ja na tym balkonie z Filipem, a Aśka mi nagle pisze z Lizbony: "jest tu piękniej niż mogłam się spodziewać", a ja przecież się spodziewałam, że właśnie tam musi być pięknie, dokładnie tego oczekiwałam, więc jej zazdroszczę, obiecała, że jeszcze tam kiedyś wrócimy razem, jestem za, być może, kiedyś, jakoś, wszystko jest przecież możliwe; tymczasem skrobię podłogę w kuchni, odręcznie, papierem, szlifierką trochę, coraz lepiej wygląda, z każdą warstwą ładniej, lubię to; nadal prawie nikogo nie widuję, Tomek wyciąga mnie na spacery po deptaku, no to idę, ale mogłabym nie iść, nic nie mówię, nie uczestniczę, idę przez zupełnie pusty deptak i naprawdę nie ma tam nikogo; 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz