poniedziałek, 29 sierpnia 2016

"być może nie umiem śpiewać, ale nikt nie powie, że nie śpiewałam ("Boska Florence")

Istnieje szansa, że Streep zgadnie za tę rolę kolejnego Oskara, choć film nie do końca jest oskarowy, nie ma tego połyskliwego rozmachu ani tragicznego dramatyzmu z flagą łopoczącą w tle, jest to jednak świetne kino, wywołujące wiele emocji, autentycznie zabawne sceny są równie ważne i jak sceny pełne smutku, a mimo wszystko całość zostawia odbiorcę w przeświadczeniu, że życie jest piękne i ma więcej uroku niż goryczy. Główna bohaterka to śpiewaczka - Florence Foster Jenkins całkowicie pozbawiona talentu, ale za to dość bogata, by w pewnych okolicznościach uchodzić za gwiazdę i oddawać się muzyce, która niewątpliwie jest jej wielką miłością i pasją, jest to postać bardzo skomplikowana i nieoczywista, pełna drobnych dziwactw, ale też ciepła i odważna, mająca swoje tajemnice i słabości, Streep jest w tej roli więcej niż przekonująca, trudno się do tej nieudolnej śpiewaczki nie przywiązać, trudno jej nie lubić, można się z niej śmiać, ale zarazem się ją podziwia i współczuje się jej. Potencjał komediowy filmu jest bardzo duży, w dużej mierze dzięki świetnemu scenariuszowi, ale głównie dzięki aktorom, Simon Helberg w roli akompaniatora śpiewaczki jest zabawny i wzruszający właściwie poprzez każdy swój gest, grymas, a Hugh Grant oprócz angielskiego, dżentelmeńskiego wdzięku pokazuje też, że jest zwyczajnie dobrym aktorem - jego postać jest w wielu rejonach wątpliwa i trudna do jednoznacznej oceny, a jednak i jego darzy się w gruncie rzeczy pewną sympatią; w tle rok 1944, wojna, która jednak nie przenika zbyt mocno do filmu pełnego elegancji rodem z angielskiego salonu. Trzeba też zauważyć, że jest to obraz świetnie skomponowany, pełen uroku, stanowiący jednak trudne wyzwanie dla uszu, Streep fałszuje z klasą i bez umiaru, bardzo cenne wydaje mi się jednak głównie to, że nie jest to płytka komedyjka, film jest autentycznie zabawny, ale nie jest to błahy humor, emocjonalnie okazuje się bardzo wielowymiarowy, odwołuje się do całej gamy odczuć i wciąga w nie widza, bohaterowie nie są tekturowi, to bardzo precyzyjnie budowane przemyślane postaci, o złożonej psychologii i motywacjach, a aktorzy dają sobie z tym radę, nawet w rejonie drugiego planu, czy epizodów (lekcje muzyki - znakomite!). "Boska Florence" - świetna wzruszająca opowieść o czasach i ludziach, którzy naprawdę istnieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz