niedziela, 13 września 2015

o tym jak zostałam amatorską, lecz entuzjastyczną cheerleaderką

Zatem rzeczywiście jest tak, że człowiek całe życie odkrywa w sobie nowe skłonności i predyspozycje, i nagle jestem kibicem, i angażuję się w to bezwysiłkowo, lekko i z głupowatą radością. Wkręciłam się w EuroBasket i wczoraj opłakiwałam naszą klęskę z Hiszpanią, co tam opłakiwałam, wkurzona byłam! A tak im dobrze szło! cholerna ostatnia kwarta, cholerny Gasol! Z kolei dziś z Asią wrzeszczałyśmy jak wariatki, kiedy chłopaki biegli półmaraton. I strasznie fajnie było! Serio mogę to robić. Dopingować i w ogóle. Generalnie ludzie pięknie biegli i im zazdrościłam, wołałam, mobilizowałam, klaskałam, pokrzykiwałam.... no kto by pomyślał, że ja, że tak, że super? I jeszcze wirujące konfetti, niby fruwające śmieci, ale jednak, jakoś tak pięknie było jak fruwały, jakby liście z drzew, choć nie liście, dzieciaki zbierały, podrzucały, wszystko wirowało, bo wiatr wiał jak szalony, ślicznie było... normalnie ogarnął mnie entuzjazm... jestem kibicem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz