wtorek, 16 czerwca 2015

o tym czemu mnie cieszy Silesius dla Podsiadły


Podsiadło, Jacek, powtórzmy to, by było oczywistym i wybrzmiało: JACEK, a nie Dawid (czyli ten wokalista, skądinąd przyzwoity), zatem Jacek Podsiadło dostał nagrodę główną Silesiusa, która oznacza duże pieniądze, zdaje się 100 tys.? i co? i mnie to osobiście jakoś cholernie cieszy, bo: primo - wspaniale, że za inteligencję i niekomercyjną sztukę (zupełnie niekoniecznie z pierwszych stron gazet) można jeszcze czasami dostać spore pieniądze; secundo - choć Podsiadło jest człowiekiem irytującym i przywiązanym do swoich mniemań, to nie sposób go nie cenić za świetne wiersze, które tworzy od lat (chociaż szeroka publika go nie głaszcze) i za konsekwentną szczerość, osobność, bezwysiłkowe bycie outsiderem i człowiekiem bezkompromisowo i po swojemu myślącym, jakoś po prostu faceta szanuję, lata mijają, czytam wywiady, czytam wiersze, wkurzam się na niego, za to i owo, ale ciągle mam ten 24-karatowy podziw dla pana Podsiadły za intelekt i osobowość, za twórczość takoż, stad cieszy mnie nagroda, prawie jakby dla mnie była, co oczywiście jest bez sensu, bo ona nie jest dla mnie (no to co?). ale w sumie... przecież to jest trochę dla mnie, dla mojej wizji bycia w świecie, o! więc.... bez zadęcia, zupełnie zasłużenie, poecie i osobowości dano nagrodę (przecież nie pierwszą) i żywe pieniądze za prawdziwą sztukę, cieszę się, bardzo, a co? i jeszcze jedno: nie jest to mój idol, wydaje się dość typowe i znamienne (a nawet w perspektywie wypowiedzi Podsiadły z wywiadów zrozumiałe), że jego byli pracodawcy odżegnują się od niego jak od ognia lub zarazy, definitywnie nie chcąc go znać, ma facet talent do spontanicznego kłócenia się ze wszystkimi o wszystko, ale... wiersze, no wiersze pisze wybitne, i pozostaje sobą, i tyle. Gratulacje po prostu.

wywiad 29.03.2009 dla "Wysokich obcasów"


wywiad 31.01.2011


wywiad 13.06.2015 dla "GW"





 "Noc nr 90"
Kocham te jej ognistą nieobecność, choć przerasta to moje możliwości.
Niebieska ozdoba u zapięcia buta odbija promień światła
i trafia nim w dziesiątkę mojego oka.
Czytam swoje grzeszne wiersze nadaremnie wzywające jej imienia.
Czytam smutny list od Oli Pietraszewskiej.
Śpiewam w duecie z Linda Ronstad smutną hiszpańska balladę,
lecz ta jej ognista nieobecność przerzyna mi gardło
jak ostrze czerwonej papryki.
I patrzę na swoją fotografię z czasów, gdy byłem kochany.


"Noc nr 140. Pół noc, pół uśmiech'
Niech krążą gwiazdy, niech się obracają,
dokądkolwiek sięgają nieskończone osie, na których je osadzono.
Nasze ciała wędrują, zbliżają się, oddalają,
rozumiem teraz nasze niebieskie ciała.
Wybaczam sobie pragnienia
proste i niecierpliwe jak białe korzenie
roślin żyjących na piasku.
Świat sprowadzony do sześciu, siedmiu osób,
kilkunastu książek i najprostszych czynności
zyskuje powagi, choć już mniej zagraża. Miłość
jakkolwiek mała, nie pozwala mi zasnąć, 
myślę więc o ludziach, którzy żyją w wielkich miastach i tracą rozum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz