wtorek, 30 czerwca 2015

gitarowe kostki

mam ich w domu kilka, cztery, a może tylko trzy? nie potrafię i nie chcę ich wyrzucić, więc regularnie na nie trafiam, od lat, gdzieś się zapodziewają i wracają po czasie, a ja przecież nie umiem nawet grać na gitarze, niczego to zresztą nie zmienia, w końcu i tak ich nie wyrzucam, w ramach kapitulacji wobec nieusuwalności tych kostek jedną noszę w portfelu, tak, tak, jestem trochę beznadziejna z tym moim (tanim w gruncie rzeczy) sentymentalizmem, traktuję to jako słabość i bywa mi z jej powodu przed samą sobą niekiedy odrobinę wstyd; za tymi kostkami jest opowieść oczywiście (jakaś dłoń, jakaś gitara, ktoś dla kogoś grał, ktoś trzymał te kostki w zębach, drapał nimi struny, ktoś je gubił, ktoś inny znajdywał i nie zawsze oddawał - zwykła, przewidywalna opowieść, dosyć ładna), jedna z tych, co to ukrywają się w zakamarkach pamięci i wiesz, że tam są, ale nie wydobywasz, nie nawracasz do nich, zwyczajnie upychasz je po kątach, żeby cię nie napadły, żeby nie rozpamiętywać, chyba że właśnie wydobywasz i rozpamiętujesz, chyba że cię jednak napadają, chyba że się chwilowo nie da, co też jest słabością, moją słabością na dziś, tak wyszło, obracam w palcach niebieską kostkę gitarową i już, wszystko na raz pamiętam, szybki pokaz slajdów i skojarzeń, bez końca i początku, i to ma moc, ma na mnie wpływ, jakby mnie ktoś dotknął, popchnął, jakby wiatr mi nadmuchał suchym piaskiem w twarz, i wiem, że trochę to jest śmieszne, że taki efekt wyzwala kawałek przetartego po brzegach plastiku, mimo to nadal się nim bawię, trochę się uśmiecham, trochę niepokoję, trochę mnie to uwiera i czekam aż to wszystko, ten cały nastrój minie i tyle, nic więcej

1 komentarz:

  1. Ile ja mam takich rzeczy, które zalegają przeróżne kąty i nie wywalam ich bo albo się przydadzą, albo właśnie jakieś przyjemne skojarzenia z nimi pozostają. Oczywiście podobnie, jak przy porządkach natykam się na nie to slajdy i zastanowienie, to już je wyciepnąć, czy jeszcze w następnym porządkowaniu?

    OdpowiedzUsuń