piątek, 19 czerwca 2015

lektury zaległe (Pilch, miasto, wyrafinowanie)

Mam taką stercinkę książek (stertę jak hałda pokopalniana po prawdzie), co to już nie są nowościami, ale chcę przeczytać i sięgam tam co czas jakiś, umownie nazywam tę stertę: "lektury zaległe", nie wiem, jak znalazł się tam Pilch, ale się znalazł, a ja lubię Pilcha, łyżkami bym go jadła, za... w zasadzie za wszystko, lubię faceta, za styl, rasowy postmodernizm, cynizm, intelektualne wyrafinowanie i umysłową kompatybilność - pod wieloma względami podzielam jego widzenie świata, a poza tym, cóż, jego książki są niezwykle dobrze napisane, a ja cenię dobre rzemiosło. Czytam zatem sobie "Miasto utrapienia" - lektura tak mocno zaległa, że aż strach (!!) - i podoba mi się, czytam wolno, żeby nie przeoczyć niczego, zresztą Pilcha zawsze czytam wolno, bo niby komunikatywny, przejrzysty, a stanowi wyzwanie dla intelektu, no i lubię go czytać długo, zwykle złośliwie się uśmiecham, potakuję trochę, wiem, co do mnie mówi, słyszę, rozumiem. Jestem fanką? Tak, tutaj jestem.

Jerzy Pilch "Miasto utrapienia"


"... nie mieć żadnych ubocznych zamiarów w stosunku do kobiety to jest wielka nieuprzejmość..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz