czwartek, 25 czerwca 2015

idiotyczność

Nie ma znaczenia jak dużo biegam i jak szybko, ile kilometrów przejdę, przejadę, bo i tak nie wybiegam, nie rozchodzę, nie oddalę się wystarczająco od samej siebie i prostego faktu, że w pewnych okolicznościach (z powodu moich nieusuwalnych słabości, wariactw, uporów) jestem kompletną idiotką, sama podkładam sobie nogę i wywalam się (a upadać umiem całkiem ładnie) o nią bez specjalnego zdziwienia, leżę i patrzę, i dopiero wówczas nie wierzę, no nie wierzę....że to ja sama, własnymi kończynami i roztargnieniami robię z siebie kretyna, totalnego przygłupa nawet, w dodatku jakby mimochodem, niechcący prawie, choć niby sama, niby świadomie "wybieram swoje intencje", a może to one się wybierają lub one wybierają mnie? Oj, głupia, głupia, głupia.... cóż, bywa; i jaka niekiedy to piękna mimo swojej żałosności porażka. Porażka z rozmachem.



******************************

DIALOGI PRZEDBIEGOWE

- Ale fajnie, że B. z nami pobiegnie!
-Tak, super... koleś, który biega 100 km po górach, pobiegnie sobie z nami 12, chyba, żeby nas wkurzać, dla niego to spacer.
- No wiesz, ale może nas jakoś za sobą pociągnie?
-Uhm, chyba ciebie, bo mnie to najwyżej tyłkiem po betonie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz