wtorek, 9 czerwca 2015

migotania

a było to tak.... kupiłam na Owocowej dwa zdechnięte krzaczki, zielone trochę, ale takie małe, małe, nikt ich nie chciał, to ja wzięłam, bo listki ładne, fajny kształt, posadziłam w wielkiej donicy na balkonie, podlewałam, dolewałam i krzaczki się rozrosły jak porąbane i zaczęły kwitnąć, i mają prześliczne kwiatki, nie wiedzieć kiedy im wyrosło to całe ukwiecenie, większość w pączkach jeszcze i dużo ich będzie chyba, nawet nie wiem, co to jest za roślinność, ale strasznie się ucieszyłam, taka już durna jestem, bo ładnie to wyszło i ta cała zmienność świata i rzeczy często napawa mnie optymizmem, robisz coś drobnego, niepozornego, nie przywiązując do tego ani nadziei, ani wielkiej wagi i nagle się okazuje, że to się przeistacza w jakąś niezwykłość, lubię jak mi tak życie zamigocze, jak już wspomniałam bywam durnowata, co zresztą kompletnie mi nie przeszkadza;

lekkość i drżenie w każdym słowie i geście, właśnie tak




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz