sobota, 8 listopada 2014

Obywatel - film hermetyczny

"-Pani sędzio, nie można śpiewać i kopulować jednocześnie.
-A dlaczego?
-No ja przynajmniej nie mogę."
****
"Dlaczego? Dlaczego zawsze ktoś, gdzieś, jakoś..."


Wybrałam się, bo tu Stuhr, którego cenię, bo to zawsze była jakość, marka swego rodzaju, przynajmniej dla mnie, liczyłam na inteligentny dowcip, egzystencjalną refleksję, na film co najmniej dobry. Tymczasem spytana po projekcji o opinię, mogłam powiedzieć tylko, że nie jest zły. Chyba jestem rozczarowana. Rzeczywiście, zgodnie z zapowiedzią jest to film o Polaku, który nie jest "beneficjentem, a tylko ofiarą historii". To się zgadza. Fragmentaryczna kompozycja mi nie przeszkadza - uważam ją za wartość, tym bardziej, że są to nieprzypadkowe retrospekcje. Satyra na Polaków - choć bywa bezlitosna - też nie budzi mimo wszystko mojego sprzeciwu, bo jest w niej prawda. To że gorycz zalewa śmieszność - mogę udźwignąć. Więc co? Co mi zgrzyta? Myślę, że po prostu chodzi o ponadczasowość, której nie ma. Dla większości ludzi urodzonych po 1985 plus minus kilka lat, film pozostanie nie do końca zrozumiały czy wręcz niezrozumiały, za 30, 40 lat ilość jego potencjalnych widzów spadnie jeszcze bardziej. Historia jest tam sygnalizowana, ale zrozumienie uwikłań bohatera wymaga nie tylko wiedzy o polskiej historii najnowszej, ale i jej przeżywania, doświadczenia tejże historii, bez tego nie można opowieści Stuhra połatać, scalić, bez tego ona nie przemówi. Nie jest to też film, który mógłby pojąć widz zagraniczny. Pozostałam więc z poczuciem, że reżyser zrobił ten film dla siebie i o sobie, stworzył film o swoich odczuciach i przeżyciach, a nie jest to rzecz stworzona w sposób przemyślany dla ludzi, bo nie tylko nie wchodzi w dialog z widzem, ale nie liczy się z nim dość w swoim monologu, bo ten film jest monologiem. A przecież cechą dzieł wybitnych jest uniwersalność i ponadczasowość, której "Obywatel" po prostu nie ma. Jest w tym oczywiście jakaś gorzka ironia, film miał pokazać Polaków zamkniętych, zniewolonych przez historię i swoje wady narodowe, pokazać nasze ograniczenia, nawet zaściankowość i.. pokazał. Że nasze kino jest hermetycznie zamknięte, że nawet wybitny artysta i potężna osobowość naszej kultury, człowiek świadomy i inteligentny, nie umie opowiedzieć o nas Polakach tak, żeby było to zrozumiałe dla cudzoziemców, czy nawet dla młodych przedstawicieli jego własnego narodu. Ten film nie przetrwa próby czasu i zmieni się w milczenie. Jestem przygnębiona. Bo przecież szkoda, że jest własnie tak.
I jeszcze... film reklamowany jest jako komedia, hm... ja śmiałam się na smutno, bo bardzo gorzka ta komedia, owszem bywa zabawnie, ale przede wszystkim właśnie gorzko i smutno trochę. Postaci kobiece najlepsze - Maja Bohosiewicz czy Wioletta Arlak - pełnokrwiste, zauważalne. Postać główna budzi przede wszystkim głębokie współczucie. I żal. Bo jest to człowiek upokorzony i przedeptany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz