piątek, 21 listopada 2014

Godzina wilka (vargtimmen)

gdzieś między 3 a 4-5 nad ranem


moment uporczywego napięcia czasu, między wygasaniem nocy i dniem, który ciągle nie umie lub nie chce nadejść; niepokój ścina powietrze i można go tylko wdychać, i nagle nie śpisz, i całe to twoje małe pokurczone niedożyte życie wydaje się pozorne, zagrożone, znikome, dręcząco zawieszone w próżni, stoisz przed powiększającym lustrem swoich obaw i słyszysz jak wydzwania o nie twoje bezsensownie wypłoszone serce, któremu instynkt podszeptuje "uciekaj", "chowaj się", "zmykaj", ale przecież nie ma gdzie, nie ma jak, nie ma dokąd; 
przez te kilka chwil między nocą a świtem, jeśli śpisz, to jak kamień, ryzykując bardziej niż zwykle, że pochłoną cię koszmary, ale jeśli nie śpisz, to jest to definitywna, zawzięta bezsenność, wśród której lepkie palce strachu ślizgają się wzdłuż kręgosłupa aż szlag trafia rozsądek i wszystko staje się wątpliwe, tożsamość rozkleja się i rozłazi, pęka w najsłabszych miejscach; 
i jeszcze... wcale nie jest cicho, bo wszystko gada, rzęzi, stłumionym głosem skowycze w noc,  tykają zegary, szumią rury, bulgoczą kaloryfery, świszczą cudze oddechy, uparcie rozkładam te ciche wrzaski godziny wilka na pojedyncze dźwięki i zawsze jest choć jeden taki, którego pochodzenia i sensu nie rozumiem, którego nie umiem osadzić ani rozpoznać, więc udaję, że go nie ma, choć przecież wiem, czuję i słyszę, że jest; 
czy rzeczywiście jest to czas, kiedy najwięcej ludzi umiera? kiedy nieskończenie wielu się rodzi? nie wiem, ale potrafię w to uwierzyć;  
ostatecznie okazuje się, że stoję w oknie, szukam świateł, coraz częściej, i zawsze znajduję inne, równie bezsenne oczy blokowisk; patrzę na nich, oni na mnie, ludzie, których nie spotkam pewnie nigdy w życiu spędzają ze mną noc, otulam się ciaśniej, bo tak naprawdę wcale nie chcę, żeby mnie widzieli, nie chcę ich towarzystwa, ale wszędzie jest noc, jest mocno, jest bardzo i to trwa, i trzeba to jakoś przeczekać, patrzymy na siebie, jest ciemno;



nigdy nie zdołałam obejrzeć tego filmu Bergmana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz