piątek, 8 lipca 2016

"Tyle się stało, niech się do końca stanie" (M. Pilot "Pantałyk")

Zabierałam się do tego Pilota całą wieczność, od Nike minęły już lata, a ja nadal jakoś bez przekonania, kilka stron przebiegałam wzrokiem i odkładałam na "później", tym razem zmusiłam się, by czytać dalej i szybko mnie "Pantałyk" pochłonął. Nieoczekiwanie prawie od razu przywykłam do specyficznego języka, swego rodzaju przetworzonej gwary (czasami bardzo intensywniej, czasami prawie nieobecnej), której nie dałoby się jednak osadzić w żadnym konkretnym dialekcie, ale która przenika narrację, dialogi, nie tylko językowo, ale w całej strukturze kojarzenia, postrzegania świata, wartościowania, mechanizmach rozumowania, w skrótach myślowych, świetnie to jest zrobione, bardzo komplementarnie, to coś znacznie więcej niż prosta stylizacja językowa, w efekcie jak już wjedziesz w ten świat, zaczynasz rozumieć w pół słowa i gestu tę kameralną rzeczywistość wsi zamieszkanej przez Dudy i ich powinowatych. Mała społeczność, jej zamknięte ramy, niesamowita galeria ekstremalnie wyrazistych postaci oraz seria historii, które razem tworzą przekonującą całość, do tego ludowe wierzenia bardziej prawdziwe i codzienne niż chrześcijańska religijność, duchy, wiedźmy, ciotki, koźlarz, nieodzowna, ale zwykle dyskretna metafizyka i ludzie, przede wszystkim ludzie, którzy często są przecież szaleni, ale jest to szaleństwo, w którym wszyscy z przekonaniem uczestniczą, które czasami przerazi, ale nikogo nie dziwi, to po prostu magia prowincji, a do tego bezlitosność konsekwencji, która idzie za każdym wyborem i zachowaniem w tym życiu na peryferiach świata. "Pantałyk" to powieść czasami zabawna i przewrotna, czasami niepokojąca i smutna, myślę, że to jest dobra książka, ciekawa i niebanalna, każda opowieść mnie zaskoczyła.

Marian Pilot "Pantałyk"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz