piątek, 15 lipca 2016

dzień z Tabucchim ("...twierdzi Pereira" A. Tabucchi)

Tabucchiego podziwiam tak bardzo, że sięgam po jego książki z pozbawioną kokieterii obawą, że mnie przerosną intelektualnie, dziś czytałam prawie cały dzień "... twierdzi Pereira", wolno, w ciszy, w skupieniu, zapijając się zieloną herbatą. Jestem pod wrażaniem. Chyba wszystkiego. Po pierwsze jednak techniki narracji, która pożera wszystkie dialogi i monologi, opisy, dygresje, po prostu powieść pisana jest jednym ciągiem z podziałem na akapity i numerowane rozdziały, a jednak całość narracji jest przejrzysta jak szkło, czytelna, precyzyjna, z powracającym ciągle tytułowym refrenem "twierdzi Pereira", który naprawdę realnie i mocno współtworzy gęsty klimat całej powieści - lata 30., Portugalia, narasta terror, przedwojenna gorączka, umacniające się dyktatury (Salazar), wojna domowa w Hiszpanii, dogorywająca republika w Portugalii, młodzi buntownicy skazani na porażkę - i w tym wszystkim dominujący, wszechmocny opis z powracającym "twierdzi Pereira", które stwarza wrażenie, że cała powieść jest protokołem z przesłuchania, a przecież to tylko opowieść o człowieku, który przeżywa zmianę. Rzecz druga, równie genialna - psychologia i budowanie postaci głównej, postaci wydawałoby się nieatrakcyjnej literacko, potencjalnie nudnej (schorowany, otyły dziennikarz, starzejący się, samotny wdowiec, pogrążony we wspomnieniach i zatopiony w swojej pełnej rytualnych nawyków codzienności, mocno osadzony w swoich poglądach, wydawałoby się człowiek bez reszty ukształtowany u schyłku życia), a przecież nie da się ukryć, że wierzy się w tę postać, wierzy się jej, każdemu słowu, przemyśleniu, gestowi, jest to postać bezgranicznie wiarygodna i niezwykła, szlachetna w sposób prosty i pozbawiony nadętego patosu, z której rozterkami duchowymi, osobowościowymi czy moralnymi każdy może się utożsamić, bo mają one taki właśnie uniwersalny walor, niezwykłe jest to, że ta uniwersalność nie narusza jednak specyfiki i indywidualizmu bohatera, mimo wszystko nie jest on kimś tuzinkowym czy zwykłym, przeżywa zmianę, przeżywa wybór, do ostatnich chwil nie wiadomo, jak się do dla niego skończy, co zdecyduje, jaki ruch wykona, a przecież akceptuje się każda możliwość, bo to ujmująca, wzruszająca postać. Kolejna sprawa to erudycyjność tej powieści, intertekstualność, migotanie wiedzą, nazwiskami artystów, kontekstami, z których każdy coś wnosi i znaczy (cecha, za którą cenię także Kunderę): Marinetti, Claudel, Maupassant, Dostojewski, Majakowski, Lorca, Pessoa, Rilke, Bernanos i wielu innych, ich biografie oraz twórczość płynnie wpisują się w losy bohatera i świata, bez efekciarstwa, bez popisywania się, po prostu stanowią uzupełnienie pejzażu. Świetnie napisana i pomyślana książka.

Antonio Tabucchi "...twierdzi Pereira"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz