środa, 1 kwietnia 2015

Sid i Nancy

"-Gdybym poprosiła cię,żebyś mnie zabił,
zrobiłbyś to? - Nie wiem. Jak mógłbym to zrobić?
Przecież nie mógłbym bez ciebie żyć."

Nie znałam tego wiersza, przyniosła go Kornelia, że ma, że wyszukała, że się podoba i że ona nauczy się go konkurs, sama wygrzebała i po prostu przyniosła, miałam mieszane uczucia, ale co? jak się podoba, to się podoba - tyle; potem usłyszałam, jak to mówi tym swoim zszarpanym chrypą głosem i to mnie przekonało, ten tekst i wszystko, co za nim stoi, życie Sida i Nancy, przeszłość Kornelii i wszystko, co ja sama z nią kojarzę, moje drobne szaleństwa także - splotły się i nagle pomyślałam, że wiem, o co tu chodzi i że to straszna opowieść, nie dlatego, że zwyczajnie straszna, ale że jest mocno naprawdę, że ona się wydarzyła, że się wydarza. Sid i Nancy - teraz.
Sid zawsze szczerze mnie przerażał pod każdym względem. Jako osobowość, jako artysta, jako spojrzenie, jako życie, jako człowiek w ogóle. Nie chciałabym go znać. Mimo to wiesz jest na tak, ja jestem na tak i mnie to przekonuje.

"Sid Vicious pisze a potem drze na strzępy
 list do Nancy Spugen" 
(Jacek Podsiadło)

Kupiłem nóż. Parę dni temu miałem strasznie dużo pieniędzy
handlarz heroiną patrzył na mnie jak na Zbawiciela,
kupiłem osiem par spodni, ten nóż
i ulica którą szedłem, wydawała mi się złotą plażą.

Potem znów zobaczyłem cię tańczącą nago
w barze przy Times Square, zobaczyłem cię
w chytrych oczkach tłustego mieszczanina patrzącego na mnie
wzrokiem pogromcy zajęcy. Jakby wiedział. chciałem go zabić,
chciałem wymordować wszystkich tłuściochów
w tym obrzydliwym Nowym Jorku.

Schudłem, myślę o tobie nawet kiedy sram,
moje wizje są coraz upiorniejsze,
pewien Żyd-artysta spił mnie wczoraj ohydnym koniakiem
i zawiózł do psychoanalityka, sądził, że jest
czymś w rodzaju mojego Przyjaciela. Rzuciłem nożem,
trzonek trafił doktora
w błyszczącą, sztuczną szczękę, Żyd coś tłumaczył,
ja podniosłem nóż, kopnąłem barek na kółkach i uciekłem.

Jeśli próbujesz telefonować, tracisz czas,
wyrwałem przewód i wyrzuciłem telefon do lodówki.
Śpię z gitarą, zastawiłem drzwi meblami,
przeklinam i błogosławię chodząc od ściany do ściany.
Moja najdroższa, moja słodka, nadprzyrodzona dziwko z prowincji,
dlaczego jesteś taka obca, dlaczego nie w moim łóżku
palisz tej nocy papierosa za papierosem?
Twój mały Sid zwariował, umie już tylko jedno:
niszczyć.

Raz w życiu byłem szczęśliwy, pierwszej nocy
z tobą. To nie powinno było się kończyć. Dam ci ostatnią szansę
uczynienia wszystkiego prostym i pięknym. Tu,
w Nowym Jorku, stolicy świata, w Chelsea Hotel.
Nr 2. Czy słyszysz tę muzykę? To strach, nasz wspólny strach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz