sobota, 4 kwietnia 2015

"Ex Machina" - o tym, że wolność jest niezbędna i że jesteśmy źli

Podobały mi się w tym filmie ładnie wykorzystane efekty specjalne, bez fajerwerków, wybuchów, szarży; podobała mi się kameralność i oszczędność filmu - gra gestów i spojrzeń momentami jest wręcz teatralna. Kilka przecudnych zdjęć pejzaży, świetnie dobrana muzyka w tle - niby się jej nie słyszy, od niczego nie odciąga, ale buduje klimat niesamowicie. Do tego kilka ciekawych dialogów, niebanalna konstrukcja psychologii postaci, no i sam pomysł, sama idea - sztuczna inteligencja z całym bagażem wątpliwości, które budziła i nadal budzi, rzecz niby już trochę ograna, już w kinie pokazana, a tu jednak powiało nowością. Zakończenie za to kompletnie mnie rozczarowało, jakoś spodziewałam się czegoś więcej po tak niegłupio budowanej intrydze. Liczyłam na coś... no po prostu na coś więcej (coś mniej definitywnego, bardziej wyrafinowanego?). Ale globalnie to niezły film, w swoim gatunku nawet ambitny. Pragnienie wolności okazuje się w nim bardziej uniwersalne niż by się zdawało, a chęć bycia bogiem prowadzi do katastrofy na miarę greckiej mitologii . Rzecz warta uwagi: każda z postaci w filmie budzi mieszane uczucia, wszyscy w pewien sposób są, a jednocześnie kompletnie nie są w porządku, jedni mniej, drudzy bardziej i tu (muszę powiedzieć), że jest to dla mnie wartość, ta wielowymiarowość postaci, powszechna skłonność do zła, egoizmu, manipulacji. Kameralne kino, ciekawa opowieść, przygnębiające konstatacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz