piątek, 6 czerwca 2014

street art - wersja zawodowiec cz. 1 (okolice ZSB w ZG)

Ostatnio w BWA widziałam wystawę, wspomnienie jeszcze mnie boli i uwiera. Bardzo, bardzo to było złe, straszliwie złe. Jakby na to nie patrzeć - okrutnie złe. Mniejsza o to czyje. Wystawa w galerii nie czyni bowiem artysty i nie skłoni mnie do zachwytów nad jego produktem nawet najbardziej entuzjastyczna laurka na stronach wystawiającej go instytucji. Tymczasem każdego dnia mijam działa artystów street artu, bywa, że świetne, prawie zawsze intrygujące, nierzadko wręcz znakomite, a że nie każdy jest Banksym, to często myślę, jak wielką i nieuniknioną szkodą będzie ich zniszczenie. Jest to oczywiście część uroku sztuki ulicznej, mimo to po galeryjnym koszmarku mam taką ambicję, żeby trochę z tego uratować. Utrwalam więc.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz