czwartek, 12 czerwca 2014

street art, cz. 2 - psychodeliczny zaułek na Ogrodowej

To takie zwykłe, malutkie wewnętrzne podwórko przy starej kamienicy, słabo widoczne od ulicy, trzeba wejść i naruszyć ludziom trochę prywatności, żeby zobaczyć całość, w pobliżu śmietnik, jakieś sznurki z praniem nieustająco, jakieś drzewo, jakieś krzaki, trochę brudu, trochę chwastów, trochę rdzy, bajecznie obskurny chodnik, cegły poskładane na odległe kiedyś, wilgoć porostów, nacieki na ścianach, szaro-bura tonacja codzienności, a do tego na jednej ścianie rzygający kot (?) z trzecim okiem absolutu, w sumie paskuda, a na drugiej, dokładnie naprzeciwko niesamowity cudo grzybek jak z onirycznego snu i kompozycja w fioletach (nadal próbuję ją poskładać w coś), wszystko tak powciskane, poprzesłaniane, że nie sposób zrobić czystego, pełnego ujęcia. Moje ulubione kolorowe podwórko. Zerkam zawsze, przechodząc. A kota się boję.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz