jesieni już nie ma, mijam się z nią, to był wyjątkowo długi październik, a w nim trochę ładnych scenerii i scen, brakuje mi światła, bardzo, blednie mi skóra, ciemnieją włosy, nadal nucę pod nosem, żartuję, nie bez drobnych złośliwości, liście, liście, liście, nie słyszę własnych kroków, tylko szuranie w tle, co akurat jest dość przyjemne; ciągle zapominam, że potrzebuję nowej sukienki na listopadowy bal, choć wcale nie jestem księżniczką;
podsumowanie jesieni... może tak:
Boję się. Wieczór szary, smucone
niebo rozchyla się jak usta martwego człowieka.
Moje serce jest płaczem księżniczki rzuconej
w głąb pustego pałacu, gdzie nic jej nie czeka.
Boję się. Taki jestem znużony, niknący, (...)
Martwy świat pada prosto w moje życie. (Neruda)
Bo może ja się tak niegrzecznie wprosiłem z tymi swoimi komentarzami? Jeszcze w dodatku - anonimowymi. Ale trochę się obawiam, że jak się kulturalnie przedstawię to już w ogóle nie mam szans na jakąkolwiek konwersację.
OdpowiedzUsuńcześć ;)
OdpowiedzUsuń