wtorek, 28 października 2014

spotkania

Pewna mądra kobieta powiedziała mi kiedyś, że mój podstawowy błąd w relacjach z ludźmi polega na tym, że zupełnie na serio oczekuję wzajemności w relacjach, chcę zaufanie wymienić na zaufanie, szacunek na szacunek; a ludzie tacy nie są, nie potrafią lub nie chcą dokonywać tego typu podmianek, nie traktują mnie dokładnie tak jak ja ich, co podobno jest źródłem większości moich rozczarowań i przykrych scen, rozgoryczeń; rzeczywiście, chyba tak jest i tym razem nie mogę się z tego otrząsnąć, otrzepuję moje futro zawsze niepokornego zwierzęcia i nic, lepkość zostaje, a brud nie odpada, co dalej? uciec, walczyć? i w sumie po co? tego własnie prawdopodobnie nie wiem... listopad nadciąga i przykrywa mnie coroczną chmurą, nikt nikogo nie kocha ani nie szanuje, tak naprawdę i nie wiem, czy umiem to zaakceptować.

1 komentarz:

  1. Ja to nawet rozumiem. Chciałby Pani, by łabędzie mimo śpiewu żyły dalej. A jak uczy nas poeta - węże są szyjami tych łabędzi co śpiewać nie chciały i pozostały wiecznie żywe...

    OdpowiedzUsuń