środa, 15 lipca 2015

"Wspominanie często boli. (...) Od tego jest śmierć" (Ostachowicz "Noc żywych Żydów")

Mocna rzecz, choć zarazem, trochę słaba literatura na wakacje, w sensie tematyki, bo zombie, przemoc, rozbuchana wyobraźnia erotyczna, trochę obrzydliwości, niezwykle drastyczne obrazki, ale dobrze to było napisane, cynicznie, ironicznie i wartko, odważnie bardzo, i choć treść może bulwersować, to mnie się ta książka podobała (no jak nie, jak tak, mimo sterty mieszanych uczuć w międzyczasie), pomysł nieszablonowy, galeria ciekawych, wyrazistych postaci, wszystko na pograniczu jawy i snu,  a zarazem boleśnie rzeczywiste, dużo niezwykle trafnych konstatacji o współczesności i historycznych uwikłaniach, elementy fantastyczne - nie do pomyślenia, czasami na granicy kiczu, ale jakoś grają razem, sporo horroru jak u Kinga, portret psychologiczny bohatera-narratora (typowo nietypowy everyman) ciekawy, choć miejscami szyty na łączach, ale ok, powiedzmy, że to kupuję, niby literatura popularna, a jednak nie do końca, bo to nie jest powieść lekka, łatwa i przyjemna, to jest mimo wszystko opowieść o Zagładzie, o historii, o pamięci, o życiu w ogóle, o byciu w świecie tu i teraz, całość w groteskowym kostiumie niby, ale miejscami cholernie poważnie mówi nam Ostachowicz, że nasz konsumpcyjne życie zbudowaliśmy na cmentarzu ("Polska to jedno wielkie cmentarzysko" - no tak, no właśnie tak...), a niepamięć jest winą; okrucieństwo i dowcip, lekkość i przytłaczające obrazy, makabra i historyczna trauma wpleciona w kulturę popularną i w cały jej beztroski sztafaż ("Gwiezdne wojny", manga, centra handlowe, "Kevin sam w dom" i "Wejście smoka" - mnóstwo, mnóstwo klisz, nawet tytuł to przecież parafraza "Nocy żywych trupów" Romero); z perspektywy kilku dni.... - tak, to było niezłe.

Igor Ostachowicz "Noc żywych Żydów" (s. 195)

Igor Ostachowicz "Noc żywych Żydów" (s. 196)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz