sobota, 4 lipca 2015

jedna taka babeczka (Agentka)


Robię korekty dla Raya i czytam ostatnio rzeczy dość przyciężkie, no i w życiu jakby trochę napięcia, więc odczuwam nieprzepartą chęć oddania się prymitywnej rozrywce, do słuchania disco polo jeszcze mi daleko, ale delektuję się kinem komercyjnym, lekkim, łatwym i przyjemnym. Nie spodziewałam się wiele po komedyjce pod tytułem "Agentka", mimo obiecującej obsady, ale film jak się okazało ma świetny scenariusz i kilka razy szczerze i głośno rżałam ze śmiechu. To naprawdę zabawna rzecz: trochę nieuniknionych elementów parodii filmów z agentem 007, sporo złośliwości, ironii, ale całość pozbawiona jest nachalnie prostackich żartów, które czasami pojawiają się w filmach amerykańskich i totalnie mnie nie bawią (może dlatego, że żarty o kupie śmieszą dzieci w podstawówce, potem się z tego chyba wyrasta, teoretycznie, chociaż... nie no, były ze dwa żarty z kupą w tle... ale jakoś uszły po prostu), film ma dość wartką akcję, choć początek wydaje się przydługi, dużo postaci charakterystycznych, także na drugim planie, Jason Statham zagrał postać będącą parodią wielu jego filmowych kreacji, świetnie to wyszło, główna bohaterka - bardzo barwna i dynamiczna. Całość ok, dobra rozrywka. I chyba jedyne co mi przeszkadzało to trójka 8- może 10-latków, które oglądały film w ostatnim rzędzie, w kinie idzie teraz sporo bajek, a ten film był totalnie nie dla nich, bo choć komedia zabawna, to zupełnie nie jest to kino familijne (ograniczenie wiekowe od 15 lat nie zostało nadane bez sensu), dużo żartów było dość seksistowskich i definitywnie dla dorosłych, przemocy sporo, może krew nie kapała z ekranu, ale strzały w głowę, gruchotanie kości, przebijanie nożem - wszystko było, w sumie żal tych dzieciaków, nie wyglądały na ubawione, rozpraszała mnie ich obecność, o czym myślała ich matka jak ich tu sadzała? salę pomyliła czy co? i tym sposobem z niezłego filmu wyszłam zirytowana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz