niedziela, 5 lipca 2015

konieczność smutku (W głowie się nie mieści)

wychodzi na to, że namiętnie chadzam do kina.... taka forma wakacji, dziś bajka i.... 
dawno się tak nie spłakałam na bajce, na niczym chyba, ryczałam od połowy filmu regularnie, a końcówka mnie zmasakrowała (nie ja jedna płakałam jak bóbr, po całej sali słyszałam dmuchanie nosów i chlipanie), choć film nie jest smutny i nie kończy się tragedią, po prostu daje po emocjach (co ciekawe bardziej uderza w dorosłego niż w małego człowieka, bo dzieciaki po prostu przednio się bawiły); no i teraz w sumie, o co chodzi... film pokazuje, że uczucia uważane za złe, takie przed którymi zwykle chcemy się schować lub uchylić (smutek, samotność, żal, ból, rozczarowanie, wstyd, tęsknota), są konieczne i niezbędne, jest mi to jakoś niezwykle bliskie podejście, więc może dlatego ryczałam, a może dlatego, że życie własnie tak mi się jawi w swojej najładniejszej postaci, jako coś słodko-gorzkiego? lubię sobie popłakać, lubię się śmiać, ale jedno bez drugiego byłoby czynnością niepełną i kaleką;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz