czwartek, 16 lipca 2015

Kolejne podejście do potencjalnych zachwytów ("Przejechał cyrk" P. Modiano)

Żeby nie było, że jestem stronnicza, poddaję się bez walki albo nie wiem, o czym majaczę (czy coś), wykonałam kolejne podejście do pisarstwa Modiano, sięgając po powieść podobno jedną z najlepszych... i co? No ok, nie jest zła, doceniam: warsztat, piękny klimat, meandry dobrze prowadzonej narracji, konsekwentną konstrukcję świata (która notabene mnie irytuje), ale... choć powinno, no to nie zachwyca. Zwyczajnie nie i już, co prawda dogrzebałam się emocji, które mnie jakoś dotknęły (na zasadzie: o, jaki ładny obrazek! jaki śliczny smutek!), ale nie widzę tu psychologicznej prawdy. Nie wierzę w ani jedno słowo, ten świat nie zawiesza mojej niewiary, nie wciąga mnie do swojego wnętrza i... po prostu nie zachwyca, więc... to nie tak, że nie rozumiem, że nie doceniam, ale zwyczajnie nie przekonuje mnie Modiano, bo nie mam z nim po drodze. Wszystko jest próżnią i nieszczęściem: ludzie, miejsca, relacje, wspomnienia, rozmowy bez treści. Aura jak z kryminału, wizja życia rozebranego na strzępy niedokładnych wspomnień - to akurat mi się podoba. Ale na przykład nieokreśloność, która gdziekolwiek indziej bywa dla mnie zaletą, tutaj jest męcząca, zwyczajnie męcząca i nic więcej. Tak, tak, wiem przecież, że tu chodzi o tożsamość, o kłopoty z tożsamością, zakorzenieniem, byciem, tylko rzecz w tym, że sposób, w jaki ten kłopot jest opowiedziany sprawia, że mnie on w ogóle, ale to w ogóle nie obchodzi, nie interesuje i nudzę się czytając. Mogłabym powiedzieć Modiano: przesadzasz, życie nie jest aż takie, no chyba, że człowiek baaaaaardzo się stara, aby było takie... wkurzające, irytujące, toczące się w niby dookreślonej, a nieprawdziwej, nie budzącej krzty zaufania topografii. 
I to by było na tyle Panie Modiano.

Patrick Modiano "Przejechał cyrk"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz