sobota, 25 lipca 2015

słoność i blask - pocztówka z wakacji

Wróciłam nad morze, znowu słońce, szum, miękkość piasku, rozmaitość faktur pod stopami, słony posmak na skórze, złocenie się, nieskończony horyzont, którego przecież nie da się dogonić, dotknąć, no i oczywiście całe jarmarczne badziewie nadmorskiej (choć tak maleńkiej) miejscowości, które jednak ma swój urok, przecież, przynajmniej dla mnie - dzieci się ekscytują, jest kolorowo, i jeszcze jakiś las, oczywiście lody, gofry, inne smaki niby znanych potraw, wrzaski mew, zapach smażonych ryb, cukrowa wata, gotowana kukurydza, rozmaitość bodźców, które jednak nie przytłaczają, tylko sycą, jest ładnie, jest blask, na piasku, morzu, skórze, ściga mnie jakieś nienasycenie pomimo tego, jakaś irytacja nawet, zwykle na ludzi, zatem spycham, zasypuję piaskiem, to minie, bo wszystko mija, prawie zawsze; skupiam się na tym blasku, na tym jak mnie oślepia, jak mnie unieważnia. 
Wakacje. Jest blask, jest słono, jest duuużo ludzi, ale bywa, że nie widzę nikogo.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz