niedziela, 18 maja 2014

podarunki

"Nie mogę i nie chcę żyć bez ciebie".

To oczywiście brzmi świetnie w romansidłach, może nawet w co niektórych komediach romantycznych, ale w rzeczywistości jest jak kamień zawieszony na szyi (nie jakiś tam malutki kamyczek, ale wielki głaz, który zajmuje obie ręce i wymaga ciągłego wysiłku), jedwabna smycz. Odpowiedzialność za cudze życie i przeżycie. Koniec wolności. Koniec zaufania. I już. Nagle w okolicy nie ma ani grama tlenu. Może to źle tak to postrzegać? Więc poczucie winy? Jasne, że tak. Zatem prawdopodobnie nie myślę o sobie teraz najlepiej. Każdy podarunek może być jednak gestem przemocy, jeśli dar jest zbyt duży, przygważdżający do ziemi. I jeśli go bierzesz, to od tego momentu zawsze już jesteś coś winien swemu hojnemu darczyńcy, nie jesteście równi. Wybór między definitywnie odejść lub zostać staje się czymś na niby wobec całej tej presji. Nie brać, nie brać, nie brać - wrzaski po cichu w głowie. Dlatego....

"Naprawdę dzięki, przepraszam, oddaję, nie mogę tego przyjąć, to zbyt wiele".

Kiedy byłam mała z przejęciem i strachem przeżywałam moment, w którym Śpiąca Królewna dostawała podarunki. Każdy z nich był mroczną zapowiedzią nieuchronnego letargu w otoczonej kolcami wieży i choć z ulgą przyjmowałam moment przebudzenia, to mu nie dowierzałam. A gdyby nie było pobudki?.... gdyby sen, który sprowadziły podarunki nie mógł się skończyć, Śpiąca Królewna w wersji noir, zawieszona między życiem i śmiercią, a zatem uwieziona i bezbronna, okradziona z jakiejkolwiek szansy na dokonanie wyboru. Zdana na łaskę przypadków i przeznaczeń pozostających poza zasięgiem jej woli. Pajęczyny i zasuszone róże, upiorny sen o bezradności jak na niezwykłym zdjęciu Eugenio Recuenco. Braciom Grimm mogłoby się to nawet spodobać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz