![]() |
| Honeymoon w Teatrze Lubuskim |
-Ja też to robiłam... rozmawiałam z moim mężem, mówiłam mu, co myślę, żeby dowiedzieć się, co on myśli...
-I co?
-Nic. Okazało się, że on nie myśli!"
| ostatnie zdjęcie z wrogiem |
"Staram się, staram się napisać to wyraźnie. Zrozumiale. Raz na zawsze. Piszę do ciebie kantem paznokcia i ruchami rzęs. Piszę powoli, kaligrafuję do gęsiej skórki".
("Smaki i dotyki" I.I.)

| E.E. Schmitt "Ulisses z Bagdadu" |
Dziś myślę o Kari. Nie wiem, co się z nią stało. Nie umiem jej już odnaleźć. Pamiętam jednak dokładnie, jak wyraziście i despotycznie wypełniała sobą rzeczywistość, bryzgała uśmiechami i pozornym entuzjazmem, który spalał się szybko jak fajerwerk, nadrabiając krótkotrwałość siłą rozbłysku, a potem już wszystko było tylko "creepy real"; również ja na wygrzebanej z dna szuflady fotografii wyglądam jak duch, balladowa dziewczyna Leśmiana spleciona z wierzbą na całą wieczność. Zdjęcie zupełnie naprawdę zrobiła mi jesienią na zapomnianym cmentarzu. Karina miała piękny, trochę rozpadający się stary dom, w którym czułam się swojsko i bezpiecznie. Lubiła matkować ludziom, piekła przepyszne ciasta i uganiała się za miłością. Zawsze cała w wyrazistych, mocnych barwach. Powierzyła mi też kiedyś paskudny sekret, którego nie chciałam z nią dzielić, a przecież dzieliłam. I po tym wszystkim jedyne, co mi po niej zostało, to sposób, w jaki na mnie wtedy patrzyła (czy raczej, w jaki mnie zobaczyła) na tamtym starym cmentarzu, którejś jesieni.