czwartek, 27 sierpnia 2015

gra w przekłamywanie

     
      Powrót do pracy zintensyfikował moje kontakty z ludźmi i znowu wiem na pewno, że za słowami, które są, brzmią, wypalają papier lub ekran chowają się inne słowa, które nie mają nic wspólnego z tymi wypowiedzianym (czy napisanymi); które nie są prawdziwe, a może raczej nie są rzetelne, nawet jeśli wymawiający wierzy w nie czy udaje, że wierzy na potrzeby własne lub świata. Mimowolny gest czy po prostu to, co się robi, prawdziwe działania, to jakim się jest dla lub wobec kogoś/czegoś znaczą więcej niż tysiąc słownych zapewnień. Cliche? prawdopodobnie, a jednak ciągle nie mogę w to uwierzyć. W to, że aż tak. To tylko taka gra. I biorę w niej udział. Jasne, że tak.
      Cyniczny dr House (owszem, lubiłam ten serial, tak było, nie uchylam się) mawiał: "Wszyscy kłamią" i miał sporo racji (choć pamiętam jak mnie to stwierdzenie zmroziło), a jednak w pewnym sensie wszyscy, niezwykle często, rzeczywiście przekłamują, wolę myśleć, że właśnie - przekłamują zamiast kłamią, co wydaje mi się zbyt definitywnym i jednoznacznie pejoratywnym określeniem, a ja wcale nie umiem zwaloryzować, czy to jest złe. Problem w sumie Ibsenowski trochę (jest też taki świetny film "Było sobie kłamstwo", w którym ludzie są w 100% procentach szczerzy, niezdolni do najmniejszego łgarstwa czy przemilczenia, co także wydaje się rozwiązaniem nie do przyjęcia). Zatem przekłamywanie? tak to nazwę, tym bardziej że i mnie musi to dotyczyć (a przecież siebie trzeba zawsze trochę ocalić, trochę przekłamać, no właśnie), prawda bywa nie do przyjęcia, nie do zaakceptowania, nie do pokazania, nie do okazania, wiadomo...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz