wtorek, 18 sierpnia 2015

lazy day z Austen - "kochamy, kiedy (...) nadzieja umarła"

Zjawisko "lazy day", czyli dzień bez wydarzeń, poświęcony wyłącznie lenistwu, snuciu się po domu w piżamie, jedzeniu, czytaniu, gapieniu w TV i innym nieroboczym czynnościom, żadnego sprzątania, obowiązków, prac, pełen luz, snujący się, nic nieznaczący luz, mówiąc prościej: odpoczynek. Jako że dziś lał deszcz i to lał depresyjnie, dołująco, na szaro, zadekowałam się w domu w celu rytualnego odbycia "lazy day" - pełen sukces. Towarzyszyła mi Austen. Przyznałam się już kiedyś publicznie do mojej wielkiej słabości do Jane Austen? Pewnie nie. No to przyznaję się. Mam wszystkie jej powieści i czasem czytam. Napuszony, XIX-wieczny język nieco mnie zawsze początkowo śmieszy, ale szybko się przyzwyczajam i oczywiście daję się porwać. Mimo wszystko jest to piękny, elegancki, subtelny świat i jest on także w warstwie językowej. Zatem dziś "Perswazje" - ostatnia powieść Austen, moim zdaniem świetna, mimo kilku technicznych niedociągnięć (skróty myślowe, jakby się autorce nie chciało dokładniej pokazać/opisać niektórych wydarzeń, zwłaszcza w drugiej części powieści, w tym strasznie szybki finał, streszczony w trzech akapitach, zamiast dialogów, na które dotąd rozpisane były ważniejsze sceny; próby rozległych MPZ i monologu wewnętrznego głównego bohatera, ale tylko raz na początku i może drugi w toku powieści - zrobione niekonsekwentne, jakby na próbę, ale może to wina tłumacza? tak czy siak bez sensu, bo całe napięcie powieściowe osadzone jest na tym, że nie znamy skrytych myśli i intencji głównego bohatera, a wszystko opowiedziane jest z punktu widzenia narratora i głównej bohaterki, więc przełamanie tego burzy całość). Psychologia postaci jednak, jak zawsze świetna, barwna panorama społeczna, tło obyczajowe i nietypowy wątek miłosny wynagradzają drobne usterki. Przyjemna lektura, relaksujący dzień.

Jane Austen "Perswazje"

Jane Austen "Perswazje"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz