niedziela, 24 kwietnia 2016

o tym jak otarłam się o kulturę wysoką ("Seks, prochy i rock & roll")


Tomek dał się namówić na wieczór z monodramem, no i się wybraliśmy, dwie godziny na nieprzeciętnie niewygodnych krzesłach - to fakt, ale się oglądało, Bronisław Wrocławski genialny, nie dlatego, że ze świata przyjechał, nie dlatego, że być może wypada tak powiedzieć, po prostu to był niezwykle trudny tekst, to po prostu był wspaniały popis aktorski, to było coś prawdziwie dobrego, coś z nieusuwalną i niewątpliwą jakością, w sumie opowieść o ludziach miasta, niby zabawna, a przecież przewrotna i cholernie smutna, jeden człowiek opowiedział mi o wielu ludziach, a ja mu uwierzyłam; szaleństwo, strach, małość, głupota, zagubienie, samotność, zadufanie i kruchość, kilka odsłon, słuchałam i było to ciekawe, i porwało mnie to, i pomyślałam wow - aktor, ale taki, że naprawdę... opowiada, ogniskuje, przekonuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz