wtorek, 5 kwietnia 2016

foszastość wielka i kot

Mój mniej bystry kot się czasami obraża, czyni to z wdziękiem, siada do mnie tyłem i udaje, że mnie nie widzi, jest to rzecz zabawna i trochę rozczula mnie ta ostentacyjna zwierzęca psychodrama, czyniona po to, by wywalczyć moją uwagę i porcję głaskania; mój kot jest ponadto facetem, wykastrowanym, ale... jednakowoż... jest samcem, a zarazem pozostaje to jedyna istota płci męskiej, której dąsy znoszę z uśmiechem i nie budzą one mojej irytacji ani pełnej zdziwienia obojętności; (po prawdzie gardzę takimi mało finezyjnymi gierkami, a zwłaszcza prostymi jak instrukcja cepa intencjami, które za nimi stoją); a przecież (drogi kocie, dla którego robię wyjątek!) zwykle mam takie wystąpienia totalnie gdzieś i nic z tym nie robię, bo mi się nie chce, i w gruncie rzeczy mnie to nie obchodzi, takoż i tym razem, takoż i teraz;
Tymczasem... czy wspominałam już, że lubię mojego głupiego kota?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz