środa, 11 lutego 2015

Generacja Z

Ciekawa rzecz. Generacja mojej Małej Mi i bardzo wielu ludzi, których znam, którzy mnie obchodzą. Autorka pokazała dzieci dość specyficzne, dzieci zaopiekowanie, dzieci z troskliwymi rodzicami, żyjące w dostatku; bardzo to jednostronny obraz tego pokolenia, bo zupełnie nie mam odczucia, aby takie dzieci stanowiły większość. A co z tymi przedstawicielami Generacji Z, którzy żyją TYLKO w tych technologiach, bo rodzice są gdzieś indziej w szerokim słowa tego znaczeniu (nie ma ich wcale lub są zapracowani lub mają gdzieś lub mają inne sprawy, kupili komputer i umykają im kontakty, bo dzieciak zajęty sobą itd, itp.), co z tymi, którzy nie mają życia poza technologiami, nie mogą myśleć,  mówić, czuć, żyć, wyjść z domu bez telefonu, nie umieją wypuścić go z ręki, czują niepokój, jeśli pozbawi się ich dostępu do Internetu; jak oni zmienią świat? To jest ciekawe i niepojmowalne do końca dla nas staruszków pokolenie, wiem o tym, a mimo to niepokoję się, gdy zauważam inne oblicze Generacji Z: mały kontakt z własną tożsamością; mały kontakt z rzeczywistą autorefleksją, na którą jakby brak przestrzeni, na którą zwyczajnie nie ma miejsca; nieumiejętność nazywania emocji - czasami je okazują, na pewno czują, ale nie rozumieją, nie potrafią nazwać, dookreślić, świadomie ich przeżywać; no i wreszcie jest to chyba pierwsze pokolenie, któremu pomiędzy stare dylematy: MIEĆ czy BYĆ należy jeszcze wpleść (dotąd dla ludzkości oczywisty postulat) ROBIĆ. Nie robią, nie działają często, kiedy zabraknie bodźca, wygasa im życiowa inicjatywa, spala na panewce pasja poznawcza, która wybiegałaby poza gotowe wersje rzeczywistości oferowane prze wirtualne światy i nowe technologie, tylko muskają rzeczywistość, w ich poznaniu (siebie, świata, ludzi) i przeżywaniu ślizgają się po powierzchni, bazując na minimalizacji wysiłku, na "gotowcach". No i nie umieją się nudzić, bardzo, nie radzą sobie z brakiem bodźców, z ciszą, chwilami próżni, jakby czasem nie umieli jej ograć, jakby nie wiedzieli, co z sobą zrobić, kiedy świat elektroniczny nie da im bodźców, jakby ich energia życiowa nie była w nich, ale zawsze poza nimi, jakby musiała być dana z zewnątrz, bo nie przetrwają. Wszystko to mnie niepokoi, tym bardziej że widzę strach i widzę tkwiące w tej sytuacji potencjalne cierpienie na płaszczyźnie (że tak to szumnie nazwę) ducha (jak to jest, że tak rośnie liczba wszelakich zaburzeń osobowości, bo przecież rośnie). Nie umiem ocenić, czy pokolenie Z rokuje dobrze czy źle ani czy to, co wiedzę to złe czy dobre rzeczy, nie umiem przewidzieć konsekwencji, bo może ja jestem przewrażliwiona, a kobieta z tego felietonu ma rację, będąc optymistką, może moja perspektywa jest skrzywiona, może po prostu totalnie się mylę w swoich obserwacjach? Zgodzę się z tym, że to pokolenie zmieni świat, ale nie mam zdolności do oceny, czy będzie to postęp w rozwoju ludzkości w głębokim, wszechstronnym sensie tego słowa, czy ten kierunek w którym zmierzamy jest obiecujący? Jak zawsze mam tysiące wątpliwości. Jedynym pewnikiem jest zmiana i to, że będzie inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz