Nie jestem romantyczna, a miłość to dla mnie problem ontologiczny.
Kreacjonizm, kryzys tożsamości, uwierające granice - taką mam serię skojarzeń. I być może (na serio biorę to pod uwagę) jest to tylko taka gra, w którą po prostu zawsze byłam całkiem niezła. Czy jestem ciut cyniczna? - oczywiście; czy mi to przeszkadza? wcale. Wiadomo, że jak każdy chciałabym mieć obok kogoś (w zasadzie mam przecież), daje to człowiekowi miłą świadomość, że gdyby w nocy dopadł go udar, to jest szansa, że ten obok zadzwoni po pogotowie... tylko że lubię też nie należeć do nikogo. I to są właśnie różnice nie do pogodzenia, zazwyczaj.
"Czuję, że w takich słowach anioły śpią
Lecz ciągle nie ma w nich mnie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz