niedziela, 22 lutego 2015

Fink i ja - Festiwal Oglądania w Tandemie, dzień drugi

dzień II
Dziś.... jadę do Poznania!!!! na koncert Finka! w Eskulapie!!!! jestem podekscytowana - widać?
Serio bardziej: fajnie, że jadę, koncerty na żywo są jedną z najfajniejszych rzeczy w muzyce;
a Fink oczywiście świetny, choć słucham go może od roku (Pretty Little Thing usłyszane gdzieś na deptaku podczas ulicznego występu, szybkie sprawdzenie, kto to śpiewa, bo dobre strasznie, od razu mi dało po uszach, potem dogrzebywanie się do płyty Biscuit for breakfast, którą jakiś czas intensywnie maltretowałam, w międzyczasie w Trójce ciągle leciało Looking too Closely, no i już poszło, konglomerat folku, soulu, bluesa, świetne gitary, dobre, męskie - nie umiem inaczej dookreślić - teksty, jak mogłabym się oprzeć?), a wcześniej nie słyszałam o człowieku ani o tym trio w ogóle, dobrze, że usłyszałam, teraz zobaczę i będę pełnoetatową fanką.


FINK: - Piszę męskie piosenki o facetach, którym o coś w życiu chodzi. (...) Nawet jeśli taki gość jest smutny z jakiegoś powodu, to się nie poddaje, nie siedzi załamany, nie użala się nad sobą, szuka rozwiązania w każdej sytuacji (...). Myślę, że jestem optymistą, to taki rodzaj terapii, staram się patrzeć na świat i przy tym pisać szczerze z męskiego i pozytywnego punktu widzenia. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz