poniedziałek, 27 czerwca 2016

pewien rozpuszczony bachor ("LOLO")


Francuskie kino mnie nie porywa, ale Julie Delpy już trochę tak, zatem wybrałam się na "Lolo"(po prawdzie nic ciekawszego nie grali w kinie po prostu) i gdyby to było tylko o kobiecie po 45-ce i jej przyjaciółce, o szukaniu miłości lub chociaż rozrywki... to ok, było sporo dobrych dialogów, fajny komizm sytuacyjny, bardzo prawdziwe, ale nie przytłaczające rozterki kobiety dobrze po 40ce, przede wszystkim zaś: miłość odbrązowiona z patosu, ckliwości i zbędnej idealizacji, miłość budowana powoli, codzienna i jakaś taka wiarygodna, do tego rzeczywiście lekkie, ale nie prostackie  poczucie humoru, historia właściwie prosta, lecz opowiedziana z eleganckim dystansem, niegłupio, taka opowieść, z której można się czegoś nauczyć, można ją przeżyć -  z przyczyn zapewne osobistych jakoś by mnie to wciągnęło, a mimo wszystko jednak ten film staje się z biegiem akcji raczej komedią obyczajową o rozpuszczonym synalku  i to komedią, która w gruncie rzeczy nie do końca jest zabawna, jeśli się tej sytuacji przyjrzeć z bliska. Równie dobrze można ten film po odarciu go z niewątpliwie inteligentnych żartów i zabawnych sytuacji uznać za obraz o psychopatycznym umyśle ogarniętym obsesją, w ostatniej scenie matki i syna zapachniało mi psychozą jak z filmów Hitchcocka . Przyznać trzeba, że główna para aktorów naprawdę jest świetna, to ciekawe role, to także role dobrze zagrane, mądrze prowadzone, jest też sporo dobrych dialogów między przyjaciółkami zwłaszcza na początku, potem trochę to ginie na rzecz wątku głównego, Delpy cudna, fabuła dość dynamiczna, mimo to bywało irytująco, obśmiano niekiedy rzeczy, które jak dla mnie są cholernie nieśmieszne (problem szeroko pojętej przemocy w relacjach mało mnie bawi i tyle), młodzi aktorzy płascy zupełnie, wywaliłabym całą tę gówniarzerię, zarówno jako postaci, jak i jako aktorów... w sumie... mieszane uczucia, być może to po prostu film nie dla mnie, nie trafiający w moje potrzeby czy fascynacje. Bardzo francuski, w sensie wyrafinowania i elegancji w zakresie przemyślanej reżyserii, aktorstwa, komponowania fabuły. Faktycznie jest to opowieść, którą warto docenić, bo jest bardzo ludzka, ciekawie subiektywna, zabawna, dobrze wykonana, ja jednak trzymałam się jakoś od niej na dystans - bo drażniące macierzyństwo, bo drażniące synostwo, bo emocjonalnie miałam często dość nieprzyjemny dysonans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz