niedziela, 28 grudnia 2014

S.B. odchodzi - strata osobista

Wczoraj umarł jeden z moich ulubionych poetów, osoba, z której talentu czerpałam na swoje potrzeby całymi garściami, komponując scenariusze, przygotowując lekcje, czy po prostu żyjąc, poszukując, czytając. Gwiazda mojego uniwerku, człowiek, którego inteligencja mnie powalała. Genialny tłumacz, bez którego nigdy nie polubiłabym i nie poznałabym nawet poezji anglojęzycznej. Jest to strata osobista.

Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.

I półprzpytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:

ile więc był wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi

negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz