niedziela, 21 grudnia 2014

"Nocne zwierzęta" - mieszane uczucia

Patrycja Pustkowiak "Nocne zwierzęta"
Czytając, miałam mieszane uczucia, skończyłam i nadal mi nie przeszło. Bo napisane z talentem, dosadnie, z ironią, która rozsadza oślizgłą obrzydliwość scen, szczerych do bólu wyznań, przemyśleń. Jako opowieść o specyfice czasów pewnie nawet jest to ciekawe świadectwo, ale obrazek wydaje mi się wydestylowany z rzeczywistości (wyobraź sobie wszystko, co może się przytrafić najpaskudniejszego zapijaczonej przećpanej singielce w wielkim mieście i opisz to), przepuszczony przez sito, miałam poczucie, że autorka pisze o czymś, co jest jej kreacją opartą na obserwacji, cudzych opowieściach, może lekturach, ale w żadnym razie na osobistym doświadczeniu, i choć całość mnie jakoś tam wciągnęła (bo jest to rzecz sprawnie, ciekawie opowiedziana), to nie zawiesiła mojej czytelniczej niewiary i nie uwierzyłam w ten stworzony przez autorkę świat ani przez chwilę, nie opuszczało mnie też przeświadczenie, że Pilch w "Pod Mocnym Aniołem" już o tym wszystkim pisał, tylko po prostu lepiej, prawdziwiej i bardziej wielowymiarowo. Podobały mi się rozważania natury filozoficznej, zręcznie i nieprzynudzająco wplecione w opowieść oraz uwagi o kondycji współczesnych 30-latków czy może raczej bardziej 30-latek - te były dla mnie prawdziwe, przekonywały mnie. Podobał mi się cięty, niebanalny dowcip, gra porównań i skojarzeń w opisach postaci i sytuacji - efektowna słowa ekwilibrystyka, dowodząca wyobraźni i inteligencji autorki.  Przeszkadzało mi jednak to, że postać główna jest płaska, nie chodzi mi tu o brak łzawego dramatu jednostki (chyba po prostu nie mam takich zapotrzebowań), ale o płytką w gruncie rzeczy psychologię; ta bohaterka (podobnie jak jej świat) jest klinicznym przypadkiem, nie ma osobności, indywidualizmu, nie wierzę w nią. Być może tak miało być, że Tamara to przedstawicielka pewnego typowego zjawiska, taki Everyone, ale taki zabieg sprawdza się w bajkach lub w powieści paraboli, tymczasem w "Nocnych zwierzętach" miałam wrażenie, że oglądam ją jak martwy eksponat w muzeum przez grubą szybę i jest mi przez to dość obojętna, odległa, jak film dokumentalny z odległych czasów, które mało kogo już obchodzą, a przecież jej losy są przejmujące i są zakorzenione w "teraz", powinny mnie jakoś dotykać, chyba? czy może właśnie nie? Zatem mieszane uczucia.... dokładnie tak.

*****

"- Tamcia! - mówi i klepie ją wesoło w ramię. - No jak życie, dalej jesteś singlem?
-Nie, kurwa, albumem Greatest Hits - odpowiada ponuro Tamara. - Pośmiertnym."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz