środa, 17 grudnia 2014

dziewczynka w autobusie B.W.Linke

     Linke jest świetny, po prostu. Ale ja nie o tym. Raczej jest tak, że znowu gdzieś tam wypłynął jego autobus, czy raczej znienackowo wyskoczył i zrobił mi "buuuu"; a ja nadal widzę tam jak zwykle siebie, w tym samym miejscu od lat, jadę i patrzę, i może jest to tylko wspomnienie, bo przecież jeździłam własnie tak, na kolanach mojej matki, z dłońmi na oknie i szeroko otwartymi oczyma - po prostu lubiłam patrzeć przez okno, byłam mała, chuda, blada, z wielkim oczami, więc może to tylko gra wspomnień i fizycznego podobieństwa. Prawie jednak czuję ten cichy niepokój, czujność dziecka, który patrzy więcej i inaczej, wilgoć i mgłę, ciężki sen ludzi, zapach stłoczenia i przesiąkniętych nim płaszczy, bo jest albo bardzo rano, albo bardzo późno, bo przecież to paskudny autobus. Oczywiście wiem, że dla Linke wtedy konteksty były inne, że wszystko wpisywał w odległe względem mnie czasy i historię (Stalin w ostatnim rzędzie tuż obok butelki spirytusu w stroju krakowskim - super), mimo to jak upiornym śnie podróż trwa i teraz, i jestem tam. Jadę tym niewybudzonym autobusem, wśród tych wszystkich detali i metafor, precyzyjną kreską naszkicowanych niesamowitości, magii, wizji. Patrzę przez okno ciągle w tym samym geście zastygłej fascynacji i niepokoju. 
      Wśród cudzych słów, jak każdy chyba, instynktownie szukam podobnych do mnie samej kreacji. W obrazach niby łatwiej, ale rzadziej, a jednak własnie tu, od razu zauważam, że patrzę, jadę gdzieś, choć nie zawsze wiem, co widzę przez okno, nie zawsze rozumiem, czemu nie śpię i dokąd zmierzamy, czemu nie zamykam oczu.
      Kiedyś lubiłam także tę różową lalkę, teraz już nie.

B.W.Linke "Autobus"
 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz