sobota, 20 września 2014

zamek krzyżacki w Świeciu

Ślady potęgi zakonu. Kiedyś po ruinach tego zamku biegał ze swoją siostrą i kolegami chłopiec, który dziś już definitywnie wyrósł z tamtych krótkich spodenek i który dość regularnie przywozi mnie do Świecia. Wszystko tam było dawno. Oczywiście są i turyści. Ruiny do zwiedzenia i połatany zamek, w którym odbywają się różne uroczystości w pseudośredniowiecznych dekoracjach. Jakieś drewniane miecze, jakieś herby na tarczach, konie, kiczowaty sztafaż. Dąb, po którym wspinały się (do grożącego niegdyś zawaleniem wnętrza) dzieci, wydaje się najbardziej trwałą częścią tego krajobrazu, bo zamek modyfikowany i podtrzymywany ciągle nowymi cegłami wygląda powoli jak przebrany za siebie samego. Chciałabym spojrzeć na niego oczami ludzi, którzy patrzyli  na te mury za czasów ich świetności, oczami mieszkańców - dobrowolnych i nie, władców, komturów, rycerzy i kmiotków, wszystkich, którzy zerkali na wieżę z podziwem lub lękiem. Jak zawsze ponosi mnie wyobraźnia, oczywiście. Mijam, a zamki trwają i będą trwać, kiedy ja minę zupełnie, czy to dobra wiadomość?

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz