Biegłam, kiedy na mnie spojrzała, niby bez perły, ale w tak wymownym geście, że wiadomo od razu, że to ona. Było już ciemno, ona gdzieś na boku starego domu, ja w truchcie, prawie się nie zauważyłyśmy, ale jednak... zatrzymałam się; zresztą i tak umarło mi kolano, jakaś chrząstka, staw czy coś tam. Teraz myślę, że wygląda, jakby przygryzała sobie wargę i jakby z tej wargi kapała jej krew, a przecież może to tylko taki cień, może to nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz