środa, 30 marca 2016

niesamowitości mijane po drodze

jest taki balkon, który czasami mijam i zawsze mam wtedy w głowie to jedno słowo "niesamowite", czasami też: "szaleństwo", tak, dość często myślę sobie "szaleństwo";
niezależnie od pory roku balkon nie zmienia się ani o jotę, jest jak stały chaotyczny punkt we wszechświecie, czasami na balkonie (zwykle tuż obok ceramicznego psa) siedzi przyczajony mały brzydki kundel, który wściekle, z autentyczną zajadłością i agresją szczeka na każdego przechodnia, poza tym na balkonie - oprócz, doniczek, bibelotów i dziwnych sprzętów - wbrew pozorom nie ma ani jednej żywej rośliny, nigdy, nawet latem, nic tam nie rośnie żywego; ciągle się waham się, czy chciałabym znać właścicieli balkonu, czy też zupełnie nie chciałabym ich znać, balansuję miedzy ciekawością i przerażeniem; a w tle czyściutkie okna i bieluchne firanki.... niesamowite...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz