wtorek, 8 marca 2016

moje miasto i inne miasto


Prawie biegłam rano, żeby zdążyć na konkurs w innym mieście, a więc niemalże w innym świecie, i nagle zauważyłam, że miasto jest doskonale puste, że nikogo, niczego wokół mnie nie ma, zupełnie jak w postapokaliptycznym śnie, jakby naprawdę nikogo nie było, i na jedną krótką chwilę zwątpiłam, zawahałam się, nie umiejąc ocenić, czy to jest rzeczywiste, czy ta droga, która przebywam może mi się tylko wydawać? 
...nie było strasznie, było spokojnie, kojąco, podobało mi się...

*******

W obcym mieście spotkałam pewną kobietę, niby życzliwą, o miłej, przyjemnej, ładnej twarzy, o spokojnym, mądrym spojrzeniu, ale gdzieś między wierszami, między słowami, pod gładką politurą było jasne, było oczywiste, że jest cierpka, nieżyczliwa, i że daje sobie do tego pełne prawo; podała mi dłoń z pewnym zaskoczeniem, bo prawie zmusiłam ją, aby mnie zauważyła i uznała moją obecność, a ja czułam od pierwszej chwili tę dyskretną niechęć zakopaną pod uprzejmością i uważnym spojrzeniem, brak szacunku pod lakierem poprawności i nienagannych form; chciała mnie nie wiedzieć, nie zauważać, wyciąć, bardzo chciała, to mnie zaciekawiło; w międzyczasie wbiła mi malutką cieniutką szpileczkę pod skórę, wzdrygnęłam się zdziwiona, a po chwili wyciągnęłam równie maleńką agrafkę i nakłułam jej bladą skórę, udała, że nie czuje, ale czuła, na pewno, i już, nie lubimy się, choć z całą pewnością zapamiętałyśmy się w tym tłumie ludzi - niezmywalna instynktowna pamieć o instynktownie rozpoznanym wrogu. Nikt niczego wcale a wcale nie zauważył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz